Z początkiem tego roku posadę szefowej „Pytania na śniadanie” objęła Kinga Dobrzyńska, która następnie zwolniła wszystkich prowadzących programu, na ich miejsce zatrudniając całkiem nowe osoby. Widzowie nie byli z tego powodu zadowoleni, co później odbiło się na wynikach oglądalności. Dane opublikowane przez „Wirtualne Media” rysują ponury obraz śniadaniówki TVP – format, który w przeszłości mógł pochwalić się liczbą 434 tys. widzów, obecnie przyciąga jedynie 252 tys. osób. Z tego powodu mają zostać wprowadzone kolejne zmiany.
Tomasz Kammel o „Pytaniu na śniadanie”
W zeszłym tygodniu media obiegła informacja, że Kinga Dobrzyńska przebywa na zwolnieniu lekarskim i jej pozycja w TVP jest mocno zagrożona. Kilka dni później z kolei portale plotkarskie podały, że władze stacji chciałyby powrotu poprzednich gwiazd „Pytania na śniadanie”. Jest to jednak nieco utrudnione.
– Gdy ona będzie kierować programem, nikt nie zgodzi się wrócić z osób, które chciałby mieć znowu dyrektor TVP na antenie. Zdajemy sobie z tego sprawę. Na razie wszystkie ruchy wstrzymuje L4 obecnej szefowej programu. Ale różne głosy chodzą, m.in. o nowym szefie za jakiś czas. Opóźnia się też debiut nowego studia. Generalnie na razie jest bardzo źle, nie wiadomo, na czym się stoi – podał informator w rozmowie z „Plotkiem”.
Wśród nazwisk, z którymi miałaby rozmawiać Telewizja Polska podano: Idę Nowakowską, Tomasza Wolnego, Małgorzatę Tomaszewska oraz Tomasza Kammela. Najmocniej szefostwu marzy się jednak powrót ostatniego z nich. Dlaczego? – On był związany z telewizją od lat 90. i przeżył chyba wszystkie ważne opcje polityczne u władzy. Zwolnienie go było błędem, bo przecież kojarzy się ze wszystkimi partiami, a nie tylko PiS-em. Zaufano jednak wizji Kingi Dobrzyńskiej, która nie przyniosła plonów – podał pracownik TVP.
W tej sprawie teraz z Tomaszem Kammelem skontaktowały się „Wirtualne media”. Na pytanie o powrót do śniadaniówki TVP, odparł: „Prawda jest taka, że nie mam nic ciekawego w tej kwestii do powiedzenia”. Zdecydowanie więcej miał z kolei do dodania w temacie zawirowań w telewizyjnej Dwójce.
– Mnie zawsze rozliczano z wyników. Ja przez prawie 27 lat w Telewizji Polskiej zawsze dostawałem oferty pracy na podstawie wyników, oglądalności, mojego talentu, umiejętności... I to zawsze było dla mnie najważniejsze. Wydaje mi się, że w takiej branży, w jakiej pracujemy, to powinno być jedyne kryterium. No i jeśli ktoś poszedł po rozum do głowy i zastosował to kryterium, to trudno się dziwić, że następstwa są takie, jakie są. I raz w życiu zdarzyło się tak, że – mimo fenomenalnych wyników – nagle ktoś postanowił coś zmienić. I to było w styczniu tego roku. No i najwyraźniej to, co dzieje się teraz, okazuje się być potwierdzeniem, że tamta decyzja była błędna – podsumował.
Czytaj też:
TVP wydało zaskakujący komunikat. Szefowa „Pytania na śniadanie” znika ze stanowiska?Czytaj też:
Tomasz Kammel zadebiutował u boku Izy Krzan w Kanale Zero. „Byłem w strzępach emocjonalnie”