John Landis to nazwisko, które elektryzowało fanów kina lat 80. To on stał za kultowymi hitami, takimi jak „Blues Brothers”, „Książę w Nowym Jorku"” czy teledysk „Thriller” Michaela Jacksona. Uznawany za jednego z najbardziej wpływowych reżyserów swojego pokolenia, zapisał się jednak w historii nie tylko sukcesami, ale i tragedią, która na zawsze zmieniła oblicze Hollywood.
John Landis — legenda Hollywood
John Landis ma również na swoim koncie tak niezapomniane hity, jak „Nieoczekiwana zamiana miejsc”, „Trzej Amigos”, czy „Amerykański wilkołak w Paryżu”. Epizodycznie zagrał u swojego przyjaciela Stephena Spielberga w „1941”. To jemu właśnie Landis dał się namówić do wyreżyserowania jednego z odcinków serii „Strefa mroku”. Odcinka, który już na zawsze okrył mrokiem życiem nie tylko słynnego reżysera.
W 1982 roku podczas realizacji filmu „Twilight Zone: The Movie” (pol. „Strefa mroku”), doszło do katastrofy, która wstrząsnęła całym przemysłem filmowym. W trakcie kręcenia nocnej sceny z udziałem efektów pirotechnicznych helikopter spadł na trójkę aktorów – popularnego Vica Morrowa oraz dwoje dzieci-statystów: 7-letniego Mycę Dinha Le i 6-letnią Renee Shin-Yi Chen. Wszyscy zginęli na miejscu.
Jak doszło do śmiertelnej tragedii na planie?
Do tragedii doszło 23 lipca 1982 roku w Santa Clarita w Kalifornii. Helikopter Bell UH-1 Iroquois runął na ziemię. Jak się okazało w toku śledztwa, najprawdopodobniej w wyniku serii detonacji ładunków pirotechnicznych, które zniszczyły wirnik ogonowy maszyny. Morrow i chłopiec zostali zmasakrowani przez łopaty wirnika. Dziewczynka zginęła przygnieciona przez płozę maszyny. Świadkowie twierdzili, że tuż po katastrofie Landis przez megafon krzyknął: „It’s a wrap!”, co oznacza oficjalne zakończenie zdjęć. Była 2:20 nad ranem. Tragedia została zarejestrowana z trzech kamer filmowych.
John Landis na ławie oskarżonych
W 1986 roku John Landis oraz czterech jego współpracowników – George Folsey Jr., Dorcey Wingo, Dan Allingham i Paul Stewart – stanęli przed sądem oskarżeni o nieumyślne spowodowanie śmierci. W raporcie Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) padło bowiem jednoznaczne stwierdzenie: „Niebezpieczne zbliżenie się śmigłowca do miejsca detonacji efektów pirotechnicznych było spowodowane brakiem właściwej komunikacji między pilotem śmigłowca, odpowiedzialnym za bezpieczeństwo lotu, a reżyserem, koordynującym całość procesu filmowania”.
Dodatkowo z dokumentów wynikło, że Landis zatrudnił dzieci nielegalnie – bez wymaganych pozwoleń i wbrew kalifornijskim przepisom dotyczącym pracy nieletnich w nocy oraz przy scenach niebezpiecznych. Miał też zignorować ostrzeżenia członków ekipy o potencjalnym zagrożeniu. Zamiast zgody na udział dzieci w zdjęciach, zdecydował się wypłacić im wynagrodzenie poza oficjalną ewidencją. „Wszyscy trafimy za to do kicia…” – żartował jeszcze przed zdjęciami współproducent George Folsey Jr., jak wynika z relacji świadków.
Słynny reżyser nigdy nie poniósł odpowiedzialności za śmierć dzieci
Proces ciągnął się miesiącami, a opinia publiczna z zapartym tchem śledziła kolejne doniesienia z sali rozpraw. Sam Landis przyznał się wyłącznie do złamania przepisów dotyczących zatrudniania dzieci, ale odpowiedzialność za tragedię, która doprowadziła do śmierci trzech osób, w tym dwójki dzieci zatrudnionych nielegalnie, przerzucał m.in. na specjalistów od efektów specjalnych i pilotów.
29 maja 1987 r. zapadł kontrowersyjny werdykt – wszyscy oskarżeni zostali uniewinnieni. Wyrok nie zakończył jednak dyskusji o granicach odpowiedzialności reżyserów i bezpieczeństwie na planach filmowych, a katastrofa na planie „Strefy mroku” do dziś uznawana jest za jedną z największych tragedii w historii Hollywood.
Czytaj też:
Nie żyje Michael Madsen. Grał w hitach Quentina TarantinoCzytaj też:
Charlize Theron wspomina „reżysera-łajdaka”. „Położył ręce na moich kolanach”