Najwięcej statuetek podczas 91. ceremonii Oscarów trafiło do twórców „Bohemian Rhapsody”, którzy tryumfowali czterokrotnie. Po trzy Oscary zdobyły filmy „Czarna Pantera”, „Roma” i „Green Book”. Obraz Petera Farelly'ego okrzyknięto najlepszym filmem minionego roku, a Mahershala Ali został nagrodzony za najlepszą rolę drugoplanową. Akademia wyróżniła także scenariusz, inspirowany historią prawdziwej przyjaźni drobnego cwaniaczka z Bronxu, Tony’ego „Lipa” Vallelongi i wybitnego czarnoskórego muzyka Dona Shirleya.
Czytaj też:
91. ceremonia rozdania Oscarów. Pełna lista zwycięzców
Historia z życia wzięta
– To jest historia, która towarzyszyła mi praktycznie przez całe życie, odkąd byłem dzieckiem – mówił Nick Vallelonga, najstarszy syn Tony’ego „Lipa” Vallelongi i jeden ze scenarzystów „Green Booka”. Vallelonga już w wieku 12 lat wiedział, że zwiąże się z przemysłem filmowym, po tym jak on, jego brat Frank i jego ojciec Tony zagrali wspólnie epizod w „Ojcu chrzestnym”.
Tony Vallelonga całe życie mieszkał na nowojorskim Bronxie. Przez 12 lat pracował w niezwykle wówczas popularnym klubie nocnym „Copacabana”. Był bramkarzem: witał zwykłych nowojorczyków, ale też gwiazdy takie Frank Sinatra i Marilyn Monroe. Chociaż Tony zakończył swoją edukację w siódmej klasie, to był wygadany i charyzmatyczny. Zyskał reputację i przydomek „Lip” (Wara), ponieważ był zdolny przekonać każdego do wszystkiego.
– Kiedy dorosłem, zdecydowałem, że zostanę reżyserem i będę opowiadał różne historie. Ta, którą poznałem dzięki ojcu, stała się jedną z tych, które musiałem zrealizować – zapewniał Vallelonga. – To była część historii mojej rodziny, ale wiedziałem, że może też zainteresować innych. To opowieść o dwóch bardzo różnych ludziach, którzy się spotykają, poznają, razem podróżują i zmieniają wzajemnie pod wpływem tej znajomości. To historia, która podnosi na duchu szczególnie dziś, w pełnych podziałów i nietolerancji czasach, w których żyjemy – tłumaczył.
„Lip” i Don Shirley
Podróż z Donem Shirleyem w 1962 roku po raz pierwszy otworzyła Tony’emu oczy na sytuację Afroamerykanów na południu Stanów; na upokorzenia, jakich doznają i rasistowskie prawo uprzywilejowanych białych. – To, czego doświadczył mój ojciec, podróżując z Shirleyem, zmieniło jego postrzeganie rzeczywistości, ponieważ nigdy wcześniej nie spotkał się z rasizmem w takiej postaci – twierdził Vallelonga. – To samo można zresztą powiedzieć o Shirleyu – dodał
Rzeczywiście, Shirley wiódł dość osobnicze życie, inne, niż większość Afroamerykanów w tym czasie. Studiował muzykę za granicą (był pierwszym czarnoskórym, który ukończył prestiżowe Konserwatorium Muzyczne w Petersburgu) i w USA, a do tej pory koncertował na północy kraju. Kiedy Tony go poznał, Don mieszkał w luksusowym apartamencie nad Carnegie Hall. Otaczał się eleganckimi, egzotycznymi przedmiotami, znał kilka języków obcych i gustownie się ubierał.
Nick Vallelonga wiedział, że pewnego dnia nakręci film o swoim ojcu i o tym rozdziale jego życia i dlatego nagrał wiele godzin materiału, w którym Tony opowiada swoją historię. Zdążył przed jego śmiercią w 2013 roku. Vallelondze udało się także zarejestrować wypowiedzi Dona Shirleya, którego poznał jako 5-letni chłopiec.
Testament dla ojca
Po ponad 50 latach przyjaźni, Tony Vallelonga i Don Shirley zmarli w odstępie kilku miesięcy w 2013 roku. Dla Nicka „Green Book” to rodzaj testamentu ojca dla syna. Jednak nie tylko to. Nickowi zależało również, by ten film stał się hołdem dla wielkiego muzycznego talentu Shirleya: pianisty wirtuoza, kompozytora, muzyka, o którym sam Igor Strawiński powiedział, że osiągnął boskie wyżyny kunsztu i jest geniuszem.
Film „Green Book” jest dostępny w polskich kinach od 8 lutego. W filmie występują m.in. Mahershala Ali jako wybitny jazzman i Viggo Mortensen w roli jego włosko-amerykańskiego szofera.