Choć po tym, jak pod koniec zeszłego roku w Telewizji Polskiej zmieniła się władza, a po zwolnieniu wielu pracowników sytuacja w stacji się nieco uspokoiła, to teraz światło dzienne ujrzała kolejna afera. Jak podał autor książki „Dziewczyny z Dubaju”, jeden z dyrektorów TVP miał nie tylko zatrudnić swoją partnerkę, ale również powierzyć jej obowiązki osobistej sekretarki za wysoką pensję.
Dyrektor zatrudnił ukochaną
Nowa władza dosadnie krytykowała nepotyzm oraz „kolesiostwo”, do którego miano się dopuszczać za czasów rządów PiS. Okazuje się jednak, że i teraz zdarzają się podobne sytuacje. Otóż Piotr Krysiak ujawnił w mediach społecznościowych, że pewien dyrektor zatrudnił swoją partnerkę jako osobistą sekretarkę. „Chyba nikt nigdy nie wpadł na głupszy pomysł, bo choć w telewizji jest mnóstwo miejsc pracy, to «bystry» pracownik obsadził ją w roli swojej osobistej sekretarki z godziwą pensją. Nie, to nie żart. Na Woronicza (siedziba TVP w Warszawie) jedni pokładają się ze śmiechu, a drudzy z wściekłości” – zaczął autor „Dziewczyn z Dubaju”.
W kontynuacji swojego wpisu dziennikarz wyznał, że dyrektor przywoził sekretarkę pod sam budynek. „Kobieta wysiadała, a pan dyrektor wyjeżdżał z terenu telewizji w ul. Woronicza, przejeżdżał kilkaset metrów i wjeżdżał na parking podziemny od ul. Samochodowej. I po kilku minutach spotykali się ponownie w gabinecie. Zapewne wypijali filiżankę aromatycznej porannej kawy” – kontynuował Krysiak.
„Nikt w TVP dokładnie nie wie, czy pani M. to żona, była żona, partnerka czy była partnerka. Albo inaczej – każdy wie co innego” — podkreślił autor „Dziewczyn z Dubaju”.
Podobno, gdy para zauważyła, że inni zaczynają się domyślać łączącej ich relacji, zmieniła taktykę. „Od tamtej pory dyrektor wysadza sekretarkę na przystanku autobusowym vis a vis budynku F, po czym już w samotności mknie do budynku B, no i dalej już państwo wiecie” – podał dziennikarz, precyzując, że: „Sekretarka dostała etat i 11 tys. złotych pensji”.
Piotr Krysiak skontaktował się w tej sprawie z pracownikami TVP. Co sądzą o tej sytuacji? Jeden z nich stwierdził: „Pomysł mieli nie głupi. Oboje mają inne nazwiska. Zameldowani są pod innymi adresami. Może gdyby się nie przywozili i odwozili, to jeszcze długo nikt by o nich nie wiedział. No, ale początek był dobry, a wykończenie jak zwykle”. Inny zaś dodał: „Wydaje mi się, że to dość nieudolnie skrywana tajemnica przed jego bezpośrednim szefem”.
Z kolei Dział Komunikacji Korporacyjnej TVP na zapytania dziennikarza odpowiedział: „Pani Monika S. pracuje w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej na stanowisku głównej specjalistki, a do jej obowiązków należy obsługa sekretariatu, w czym ma też wieloletnie doświadczenie. (...) Umowa o pracę jest jedyną umową, która wiąże ją z TVP”. Na końcu przedstawiciel stacji podkreślił, że władze TVP nie interesują się relacjami zatrudnionych: „Nie posiadamy informacji o życiu prywatnym pracowników i współpracowników”. Cała sprawa jednak odbiła się takim echem w mediach, że Telewizja Polska wydała już oficjalne oświadczenie.
Czytaj też:
Izabella Krzan znowu traci pracę! Powodem niska oglądalnośćCzytaj też:
Dowbor gorzko o działaniach TVP za czasów Kurskiego. „Nie mówiono o tym”