A jak się do tego zabrałaś?
Moja przygoda z rozwojem osobistym zaczęła się od tego, że ja miałam kontuzję, usiadłam w gipsie na dwa miesiące i nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nie wiedziałam, czy ja będę tańczyć, co ja mam robić, leżąc na kanapie?
Nienaturalne środowisko?
Nie. Zaczęłam bardzo dużo jeść, zajadałam te smutki. Nigdy wcześniej nie byłam w takiej niewiadomej. Przeczytałam książkę Iwony Majewskiej-Opiełki i po prostu do niej napisałam czy mogłabym się z nią spotkać i od tego się zaczęło. Chodziłam do niej przez rok na takie szkolenie „Droga do siebie” i właśnie tam zebrałam totalne podstawy – między innymi narzędzia do budowania poczucia własnej wartości. To nie jest też tak, że pójdziesz na szkolenie i zdobędziesz poczucie własnej wartości. Musisz nad tym pracować, jak nad wszystkim. Ale ja mam świadomość tego, że jeżeli chcesz do czegoś dojść, to musisz na to zapracować, nikt ci nie da tego w prezencie. Boli mnie, gdy dziś ludzie mi zarzucają, widząc moje życie TERAZ, że ja tak po prostu mam, że dostaję wszystko w prezencie, a kasa leci z nieba. Dużo ludzi myśli, że ja się urodziłam w jakiejś bogatej rodzinie. No nie. Ja, żeby tańczyć, grałam w „Klanie” – żeby mieć na sukienki, buty i turnieje. Nie pochodzę z bogatej rodziny. Na wszystko musiałam sobie sama zapracować. Na wszystko co dziś mam, pracowałam całe życie – od dóbr materialnych po poczucie szczęścia, a że zaczęłam bardzo wcześnie, to i doszłam do wspaniałego punktu w życiu bardzo wcześnie.
Jeżeli już wypracuje się u siebie to poczucie własnej wartości i ma się świadomość swoich sukcesów, to można takie głosy właściwie olać.
Dlatego praca nad sobą jest niesamowicie ważna i o tym trzeba głośno trąbić, zwłaszcza, jeżeli chodzi o kobiety, bo u nich to głównie leży i kwiczy.
Jak myślisz, z czego to wynika?
Jak my mamy mieć poczucie własnej wartości, jak prawie wszystkim nam i naszym mamom itd., powtarzało się: „Nie wychylaj się…”, „Nie przechwalaj”, „Bądź skromna”…
I niestety głosy innych, w końcu w naszej głowie, słyszymy jako nasze własne. Skojarzył mi się twój post, w którym pisałaś, żeby nie mówić do siebie „brzydko”. Bardzo to do mnie przemawia.
Jeżeli czytasz u kogoś lub od kogoś usłyszysz i nieświadomie przyjmiesz coś za fakt, np. że w ciąży się niemiłosiernie tyje, źle się czujesz, masz wszystko, co najgorsze i jest to tragiczny stan, to potem, gdy chcesz zajść w ciążę, to nie wiesz, kto to powiedział, czy powiedział to z żartem, czy nie, ale masz to w głowie i cię to blokuje. Jestem o krok od tego, żeby opublikować post na ten temat, ale to chyba nie jest teraz dobry moment. Teraz piszę dużo do szuflady.
Może powinnaś wydać książkę?
Może. Na razie piszę sobie w notatkach… Wiesz, ja od co najmniej roku, jak nie dłużej, w większości postów na Instagramie piszę: „Droga kobieto, wiedz o tym, że może być pięknie. Mimo tego, że są różne problemy i smutki, jak w całym naszym życiu, to chodzi o to na czym się koncentrujesz, co wybierasz”. – tylko za każdym razem rozwijam to o inny temat, piszę innymi słowami i daje inne przykłady.
Ja wierzę w to, że jest to samospełniająca się przepowiednia.
Ja też w to wierzę. Tak jest. A jak ci jest fatalnie i zaczynasz się uśmiechać, na przekór, tak jak my sobie z Maćkiem żartujemy na temat hejtu i różnych artykułów na nasz temat. To naprawdę w końcu zaczyna być dla nas śmieszne. Warto tymi dobrymi emocjami zwalczać te wszystkie złe na świecie. Hejt – miłością. Bo jeśli ktoś cię atakuje, a ty w odwecie zaczniesz jego, to nic z tego nie wyniknie. To tylko ty się pogrążasz w tym, co złe. Uważam, że trzeba wtedy tej osobie wysłać dużo miłości i życzyć jej wszystkiego, co dobre… Tak – jest to cholernie trudne. Jednak warte praktykowania.