Gabriela Keklak: Co robiłaś dziś przed naszym spotkaniem? Jak wyglądają poranki Agnieszki Kaczorowskiej-Peli?
Agnieszka Kaczorowska-Pela: Każdego poranka mamy taki swój rytuał. Godziny wstawania uzależniamy od córeczki. Na szczęście już większość nocy przesypia sama u siebie. Zazwyczaj pobudka jest około godziny 7:00 – 8:00. Ja „ogarniam” Emilkę, a Maciek idzie robić śniadanie. Później wszystko zależy już od naszych aktywności. Na szczęście oboje mamy bardzo elastyczny plan pracy. Czasami jedno z nas ma coś do załatwienia na mieście i wychodzi w pośpiechu, a innym razem możemy spokojnie zająć się naszymi sprawami w domu czy pracą online. Dziś ja bawiłam się z małą w ogródku, a Maciek składał mebelki w pokoiku naszej drugiej pociechy.
Czyli cały proces przygotowywania pokoju dla waszej drugiej córki postępuje.
Można powiedzieć, że pokoik jest już gotowy. Do spakowania pozostaje torba do szpitala, a tak naprawdę mogłabym tam pojechać już teraz, zaraz… Wciąż zostało mi trochę pracy zawodowej, głównie związanej z Instagramem i z dopinaniem kontraktów, zanim pójdę rodzić. Liczę też na pomoc mojej mamy, przynajmniej jeśli chodzi o prasowanie, bo przy tych upałach, jak sobie pomyślę, że mam odpalić żelazko, to…
Co jest obecnie twoją fascynacją, priorytetem, czymś, czemu się bez reszty poświęcasz?
Macierzyństwo. To jest dla mnie bardzo prosta odpowiedź. To się bardzo zmieniło na przestrzeni tych ostatnich 2-3 lat. Od kiedy Emilka jest z nami, mam totalnie inne priorytety. Mimo tego, że zawsze rodzina była na pierwszym miejscu i taką moją nadrzędną wartością, to postrzeganie rodziny stało się zupełnie inne w momencie, gdy zostałam mamą.
Co masz na myśli?
Bo rodzina, wiadomo – mama, rodzeństwo, wujostwo – fajnie spędzać razem czas, jest to ważne, ale jednak bycie mamą, to jest zupełnie inne doświadczenie… Jestem przeogromną fanką macierzyństwa! Nie uważam, że każda z nas musi nią być i tego chcieć, ponieważ każda kobieta wybiera sobie swoją drogę, natomiast jeżeli chociaż jakiś ułamek serca tego pragnie, to bardzo polecam. Tylko też uważam, że jest to coś, do czego warto się przygotować, co powinno być świadomą decyzją. To nie powinno być według mnie narzucone z zewnątrz, co się bardzo często niestety zdarza – przez rodzinę, znajomych, przyjaciół, środowisko, świat, społeczeństwo. To musi być pragnienie prosto z serca. Jeżeli tak jest, możemy i chcemy się w to zaangażować, to możemy wyciągnąć z tego wszystko, co najpiękniejsze.
Co daje macierzyństwo?
Choć wiele osób twierdzi, że mając dziecko, życie staje się trudniejsze, bardziej ograniczone, to ja tak nie uważam. Wręcz przeciwnie, uważam, że to bardzo otwiera na świat, a przede wszystkim daje mnóstwo szczęścia i radości. Dla przykładu – wakacje – rodzice często chcą wyjeżdżać bez dzieci. My chcemy wyjeżdżać z Emilką, a już niedługo z dwiema córkami i nie wyobrażamy sobie póki co inaczej. Oczywiście chwile we dwoje też są ważne, ale mamy coś, co zawsze chcieliśmy stworzyć – rodzinę. Tak chcemy przeżywać nasze życie, czy to są wakacje, czy to jest codzienność. Uciekanie od tego powinno być chyba takim światełkiem: „A dlaczego uciekam? Dlaczego chce inaczej?”. Może trzeba coś przerobić w życiu codziennym. Uważam, że taka analiza życia jest bardzo ważna.
A jak to jest być żoną?
Cudownie! Wiesz, my bardzo szybko wzięliśmy ślub, od momentu, kiedy zaczęliśmy być razem, czytaliśmy więc w Internecie różne opinie na temat naszego małżeństwa, np: „szybki ślub, szybki rozwód”. To nas bardzo bawiło, jak to wszyscy wiedzą, co nas łączy i jak będzie. Zresztą nauczyliśmy się zamieniać tego typu komentarze w żarty – śmiech to nasz sposób na to, żeby zminimalizować złe emocje, które do nas napływają z zewnątrz. I często w naszym domu, w tych pierwszych miesiącach po ślubie, padało: „Tylko nie mów nikomu, że jest fajniej, niż przed byciem małżeństwem, bo to już w ogóle będzie lincz totalny”. Ale rzeczywiście zaczęło być fajniej.