– Mieliśmy szczęście pracować przy „Walhalli” z wieloma twórcami oryginalnego serialu, od producentów po członków ekipy – mówi showrunner Jeb Stuart. – Uważam, że fani „Wikingów” znajdą wiele wspólnych elementów w obu serialach: dokładność historyczną, dobrze rozwinięte postacie, suspens, wyśmienitą akcję. Przed premierą „Walhalli” Stuart i producent wykonawczy Morgan O’Sullivan, który był również producentem wykonawczym oryginalnego serialu, wyjaśniają, skąd wzięli pomysł na serial, na jakich prawdziwych postaciach z historii oparli głównych bohaterów i dlaczego epoka wikingów wciąż fascynuje fanów.
Czy możecie powiedzieć, skąd wziął się pomysł na serial „Wikingowie: Walhalla”?
Jeb Stuart: Morgan skontaktował się ze mną trzy lata temu. Znałem również Michaela Hirsta, twórcę i scenarzystę „Wikingów”. Obaj dali mi do zrozumienia, że nie chcą kręcić kolejnego sezonu oryginalnego serialu, ale chcą popchnąć historię naprzód, i poprosili mnie o wymyślenie, w jaki sposób tego dokonać.
Morgan O’Sullivan: Michael Hirst był jedynym scenarzystą „Wikingów”. Napisał scenariusz do 89 odcinków i, co jest zrozumiałe, był gotów zająć się innym projektem. Powiedział jednak, że gdybyśmy chcieli kontynuować tę historię, to możemy na niego liczyć. Szukałem kogoś, kto mógłby pełnić podobną do Michaela rolę. Razem z Jebem pracowaliśmy nad serialem „The Liberator” i naprawdę mnie oczarował. Wiedziałem również, że znakomite filmy, do których napisał scenariusz, jak na przykład „Ścigany” i „Szklana pułapka”, doskonale łączą akcję i głębię postaci. Było to dokładnie to, co chcieliśmy osiągnąć w „Walhalli”.
Czy możecie powiedzieć, gdzie i kiedy rozgrywa się akcja serialu „Wikingowie: Walhalla”?
Stuart: Osadzenie historii w 1002 roku dało mi świetny punkt wyjścia do rozwijania fabuły. Powracamy do znanych lokalizacji, jak Kattegat, ale również zobaczymy zupełnie nowe tereny. Opowieść rozpoczyna się od pewnego wydarzenia historycznego, które miało miejsce w 1002 roku, ponad 100 lat po wydarzeniach z oryginalnego serialu „Wikingowie”. Wikingowie żyją na Wyspach Brytyjskich i osiedlili się na wielkich obszarach zwanych Danelaw. Danelaw zaczęło się rozrastać, nie tylko dzięki Duńczykom, ale również Szwedom, Norwegom i ludom z całej Skandynawii. Zaczęło to stanowić problem dla saksońskiego króla Anglii Ethelreda II. Saksońscy arystokraci obawiali się, że jeśli potrwa to przez jeszcze jedno pokolenie, zatracone zostaną różnice między Saksończykami i wikingami. W tym samym czasie w Norwegii i Danii grupy wikingów toczyły ze sobą wojny domowe o podłożu religijnym.
Ten sezon skupia się na trzech nowych głównych bohaterach, którzy zostali oparci na prawdziwych postaciach historycznych. Możecie powiedzieć, kim oni są?
Stuart: Poznamy Leifa Erikssona, słynnego wikińskiego odkrywcę. Był on jednym z pierwszych Europejczyków, którzy postawili nogę w Ameryce Północnej. Również jego siostrę, nieustraszoną pogańską wojowniczkę Freydis Eriksdotter. Będziemy też śledzić losy Haralda Sigurdssona, który zostaje Haraldem III Srogim, jednym z ostatnich wielkich królów wikingów. Ta trójka tworzy triumwirat i to właśnie wokół tego rozwijamy fabułę. Moim zdaniem każde z nich odzwierciedla inny element wikińskiego ducha. Leif i Freydís, którzy pochodzą z Grenlandii, trafiają do Norwegii, do Kattegat, i umieszczenie ich w historii wikingów wydawało się bardzo naturalne. Właśnie tam rozpoczyna się ich podróż i dochodzi do ich spotkania z Haraldem.
W jaki sposób zbadaliście historię wikingów i wyznaczyliście granicę między faktami a fikcją?
O’Sullivan: W „Wikingach” jedną z najważniejszych osób, które pracowały nad serialem, był Justin Pollard, nasz konsultant historyczny. Justin wyszukał dla nas wszystkie informacje, a jego pomoc była nieoceniona dla Michaela Hirsta. Gdy wystartował projekt „Walhalla”, nieodzownym pierwszym krokiem było spotkanie się Jeba z Justinem Pollardem. Pracowali razem przez wiele miesięcy, jeszcze zanim przystąpiono do pisania scenariusza. Był to bardzo dobrze wykorzystany czas.
Stuart: Gdy otrzymałem pytanie, czy chciałbym pracować nad tą historią i rozwijać ją dalej, wiedziałem tylko to, co każdy inny widz. Zacząłem więc pochłaniać wszelkie informacje, jakie wpadły mi w ręce. Niewiele wiemy o początkach wikingów, nie mieli pisma, więc dokumentowanie dziejów nie było łatwe. Pozostały nam po nich sagi, ale te zostały spisane 200 lat po zakończeniu wydarzeń, które chcemy przedstawić, a w dodatku zostały spisane przez chrześcijan. Wiemy, co archeolodzy wydobyli spod ziemi, ale wciąż odkrywamy nowe informacje na temat kultury wikingów. Koniec końców, udało nam się stworzyć realistyczny serial. Miejscami zmieniliśmy trochę daty wydarzeń lub postacie, ale fakty historyczne zostały zachowane.
Co waszym zdaniem wciąż nas urzeka w opowieściach i kulturze wikingów?
Stuart: Jeśli pominiemy bestialską przemoc, wikingowie odzwierciedlają pewne cechy, które sami chcielibyśmy posiadać. Byli wielkimi odkrywcami. Często byli dociekliwi i otwarci na naukę. Tworzyli egalitarne społeczności. Kobiety mogły nie tylko rozwieść się ze swoim mężem, ale mogły też sprawować władzę i posiadać ziemię. Jeśli ktoś potrafił na to zapracować, mógł brać od życia, co tylko chciał. To ponadczasowa historia. Nasi bohaterowie zmagają się z relacjami międzyludzkimi i problemami, które są dziś równie aktualne, co tysiąc lat temu. Z tych powodów opowieści o nich nadal będą nas pochłaniać i emocjonować.
„Wikingowie: Valhalla” już od dziś w serwisie Netflix.
Czytaj też:
Barbara Kurdej-Szatan solidaryzuje się z Ukrainą. Internauci zasypali ją negatywnymi komentarzami
„Wikingowie: Walhalla” – kontynuacja „Wikingów”, osadzona 100 lat później