Krzysztof Kiersznowski przeżył dramatyczną przygodę. Z powodu sławy

Krzysztof Kiersznowski przeżył dramatyczną przygodę. Z powodu sławy

Krzysztof Kiersznowski
Krzysztof Kiersznowski Źródło: Newspix.pl / Michał Pieściuk
Miliony śmieją się z jego kultowej roli. On się nie śmiał, on ją przeklinał, bo miał ku temu powody!

To trzeba mieć „pecha”! Jedna, teoretycznie drugoplanowa rola w legendarnej komedii sensacyjnej, kilka rzuconych z ekranu haseł, które natychmiast podchwytuje i którymi mówi cała Polska i już człowiek jest zaszufladkowany i ugotowany do końca życia.

Łatka „Wąskiego” się przykleja, sława kroczy za aktorem jak cień, czasami może się nawet skończyć tragicznie. Taką przygodę przeżył Krzysztof Kiersznowski – „Wąski”, który wcale nie chciał być „Wąskim”.

Już tylko… „Kiler”, Kiersznowski i „Wąski”

Krzysztof Kiersznowski – facet o twarzy, którą kamera naprawdę kochała, jak mówił po latach reżyser Juliusz Machulski, u którego aktor zagrał swoje życiowe role. Ofermowatych gangsterów: „Nutę” w „Vabanku” i „Wąskiego” w kultowym „Kilerze”. Oczywiście, także w kontynuacjach obu produkcji.

Dzięki nim stał się powszechnie rozpoznawalny, sławny, kochany i uwielbiany. Do tego stopnia, że sam miał już tego powyżej uszu.

„Były chwile, że przeklinałem tę rolę. Na ulicy krzyczeli za mną: »ej, Wąski, zapiąłeś rozporek?«” – mówił Kiersznowski w jednym z wywiadów.

Z powodu „Wąskiego” Kiersznowski przeżył dramatyczną przygodę

Największy problem nawet nie w tym, że ludzie go rozpoznawali na ulicy, ale na tej mylili aktora z postacią z filmu. Co gorsza, czasem traktowali jak kumpla z osiedla.

[…] Bywały sytuacje nieprzyjemne. Na przykład jak ta, kiedy w pociągu kilku młodych ludzi chciało się ze mną napić, a ja akurat nie chciałem pić piwa. Było bardzo groźnie” – wspominał aktor w wywiadzie dla „Gazety Olsztyńskiej”.

Dodał, że sam nie wie, jakby się to skończyło, gdyby nie kilku żołnierzy, którzy przypadkowo przechodzili obok i postanowili „zainterweniować” w obronie aktora.

Przekleństwo kultowej roli

Kto dziś pamięta, że Krzysztof Kiersznowski miał na koncie poważne role? W filmie „Cześć Tereska” zagrał ojca głównej bohaterki – i zgarnął za to Orła. Później przyszła kolejna statuetka – za rolę w „Statystach”. Nie tylko śmieszył, ale też potrafił wzruszyć – i to jak mało kto.

Grzeczny, „normalny” Kiersznowski też był lubiany. W „Barwach szczęścia” przez kilkanaście sezonów grał ojca Kasi (w tej roli Katarzyna Glinka). „Pierwszy raz w życiu zagrałem normalnego, poważnego faceta” – mówił z uśmiechem aktor. I naprawdę był w tym dobry.

Co z tego? Choć tego nie chciał, większości widzów jego twarz już zawsze i do końca będzie kojarzyć się w „Wąskim”.

Czytaj też:
To będzie ostatni wspólny film Pasikowskiego i Lindy! Mocny plakat
Czytaj też:
Dziś wieczorem w TV rewelacyjna komedia. Przygotujcie chusteczki!

Źródło: WPROST.pl / Media, Gazeta Olsztyńska,