Przystojny, tajemniczy, uwielbiany. Leszek Teleszyński, który oczarował Polaków rolami w „Potopie” i „Trędowatej”, był nie tylko ikoną kina, ale i obiektem westchnień tysięcy kobiet. W cieniu aktorskich sukcesów kryły się jednak skandale i dramaty, a jego romans z zamężną artystką wstrząsnął środowiskiem.
Od ekranowego księcia do bohatera romansowych skandali
Leszek Teleszyński urodził się 21 maja 1947 roku w Krakowie i szybko podbił serca publiczności. Zadebiutował na ekranie w latach 70., a jego kariera nabrała rozpędu, dzięki wielkim rolom w superprodukcjach PRL-u. W „Potopie” Jerzego Hoffmana z 1974 roku wcielił się w księcia Bogusława Radziwiłła, natomiast w „Trędowatej” z 1976 roku zagrał romantycznego ordynata Waldemara Michorowskiego – postać ta uczyniła go jednym z największych amantów polskiego kina.
Teleszyński wystąpił też w takich filmach, jak m.in. „Kazimierz Wielki”, „Krzyż walecznych”, „Kariera Nikodema Dyzmy” oraz „Sposób na Alcybiadesa”. Pojawiał się zarówno na dużym ekranie, jak i na deskach teatrów w Krakowie i Warszawie, budując opinię jednego z najprzystojniejszych i najbardziej utalentowanych aktorów swojego pokolenia.
– W Leszku kochały się nie tylko wszystkie koleżanki, ale i większość pań profesorek. Pamiętam doskonale, jak jeszcze podczas studiów szliśmy przez Kraków z Jurkiem Trelą i Leszkiem i słyszeliśmy za sobą damskie westchnienia: „Patrzcie, ale facet” – wspominał w magazynie „Tele” Henryk Talar, jego kolega ze szkoły teatralnej.
Teleszyński w latach 70. był na szczycie popularności. Jego zdjęcia zdobiły okładki najważniejszych magazynów, a kobiety marzyły o chwili rozmowy czy autografie. Jednak wielka sława przyniosła też kłopoty. Aktor nie ukrywał, że kobiece zainteresowanie czasem go przytłaczało, a niekiedy prowadziło do ryzykownych decyzji.
– Miłość na planie? To była codzienność. Emocje i bliskość czasem robiły swoje. Nie jestem z tego dumny, ale wtedy... nie zastanawiałem się nad konsekwencjami – przyznał niegdyś w jednym z wywiadów dla „Super Expressu”.
Najgłośniejszym jego skandalem był romans, w który wdał się z żoną znanego aktora. Ich uczucie wybuchło podczas wspólnych prób do spektaklu teatralnego. Choć oboje próbowali ukrywać związek, plotki szybko rozniosły się po środowisku artystycznym Warszawy, co wywołało burzę. Mąż artystki zagroził publicznym skandalem, a reżyser spektaklu musiał interweniować, by uniknąć kompromitacji całej produkcji. Teleszyński wspominał: „Wszyscy o tym gadali, nie dało się pracować. Byłem rozdarty. Z jednej strony namiętność, z drugiej – poczucie winy”.
Ostatecznie związek nie przetrwał próby czasu. Aktor wycofał się, a o całej sprawie starano się szybko zapomnieć. Jednak cena za chwile namiętności była wysoka — przez pewien czas Teleszyński musiał walczyć o powrót na szczyt i odbudowanie nadszarpniętej reputacji. Mimo burzliwego życia prywatnego, kontynuował aktorską karierę. Występował w teatrze i filmach, m.in. w „Karierze Nikodema Dyzmy”, „Krzyżu walecznych” i „Sposobie na Alcybiadesa”. Choć już nigdy nie powtórzył sukcesu „Trędowatej”, dla wielu pozostaje symbolem męskiego uroku polskiego kina lat 70. Dziś Leszek Teleszyński rzadko pojawia się publicznie. W jednym z wywiadów przyznał: „Życie toczy się dalej. Żałować można wielu rzeczy, ale trzeba też umieć wybaczyć sobie”.
Czytaj też:
Zagrał w ponad 170 produkcjach. Prywatnie był skandalistą i kobieciarzemCzytaj też:
Od blichtru sceny do szpitala psychiatrycznego. Gwiazdor PRL załamał się po odejściu ukochanej