Władysław Hańcza zasłynął jako mistrz sceny i ekranu, reżyser oraz profesor, równocześnie jednak prowadził burzliwe życie prywatne. Był uwikłany w miłosne skandale, a jego romans z przyjaciółką żony budził wielkie emocje w środowisku artystycznym. Co więcej, tajemnicza przepowiednia od wróżki spełniła się mu z niemal przerażającą dokładnością.
Romans Władysława Hańczy
Władysław Hańcza urodził się w 1905 roku w Łodzi i już od najmłodszych lat fascynował się teatrem. Związany z Teatrem Polskim w Warszawie, był nie tylko wybitnym aktorem, ale również uznanym reżyserem i pedagogiem. Publiczność pokochała go za rolę w filmie „Sami swoi”, gdzie jako apodyktyczny, ale pełen wdzięku Kazimierz Pawlak, stworzył ikoniczną rolę. Artysta grał również w „Potopie”, „Ziemi obiecanej”, „Panu Wołodyjowskim” czy „Popiołach”, pokazując ogromny wachlarz talentu.
Za jego scenicznym spokojem kryła się jednak burzliwa dusza. Otóż Władysław Hańcza był żonaty z aktorką Barbarą Ludwiżanką, z którą tworzył jedną z najbardziej wpływowych par warszawskiej sceny teatralnej lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Wiadomo, że ich związek przeżywał kryzysy – nie tylko z powodu zawodowych napięć, ale też... zdrady.
Aktor bowiem nawiązał romans z jedną z najbliższych przyjaciółek swojej żony – również aktorką, której nazwiska nie ujawniano publicznie, choć środowisko teatralne dobrze wiedziało, o kogo chodzi. Związek ten trwał kilka lat i był owiany tajemnicą, lecz plotki rozchodziły się błyskawicznie.
– Władek był czarujący, kobiety za nim przepadały. Ale nie potrafił zbyt długo być wierny jednej – wspominał jeden z jego przyjaciół w 2004 roku w rozmowie z „Wprost”.
Ludwiżanka wiedziała, co się dzieje, ale milczała. W wywiadzie dla „Polityki” powiedziała tylko: „Kocha się człowieka, nie jego uczynki. Władek był trudny, ale był mój”. Co jednak istotne, romanse nie były jedyną słabością aktorka – choć był racjonalistą, to lubił słuchać wróżek. W latach 70. odwiedził jedną z nich na warszawskiej Pradze. Usłyszał wówczas, że umrze w pracy, otoczony ludźmi, ale nie zdąży dokończyć tego, co zaplanował.
Przepowiednia spełniła się niemal dosłownie. 19 listopada 1977 roku Władysław Hańcza zmarł nagle w Krakowie, podczas zdjęć do serialu „Dom”. Miał 72 lata. Nie dokończył roli, nie zdążył zrealizować kilku planowanych projektów reżyserskich. W jednym z ostatnich wywiadów, dla „Filmu” (1976), powiedział: „Nie boję się śmierci. Boję się tylko tego, czego nie zdążę powiedzieć na scenie”.
Czytaj też:
Rozbawiał miliony Polaków. Prywatnie walczył z ciężką chorobąCzytaj też:
Jego romanse wstrząsnęły PRL-em. Geniusz polskiego kina i teatru szokował skandalami