Kazik Staszewski to bez wątpienia jeden z najbardziej uznanych polskich artystów. Znany jest przede wszystkim z działalności w zespole Kult, a także z kariery solowej. Ten autor tekstów, saksofonista i aranżer jest obecny na rodzimej scenie od ponad czterdziestu lat.
Niedawno pojawiły się niepokojące informacje o pogarszającym się stanie zdrowia muzyka – jego koncerty zostały odwołane, lecz nie ujawniono, co dokładnie mu dolega. „Obecnie najważniejsze jest dla nas jego pełne i spokojne dojście do zdrowia. Przepraszamy za wszelkie niedogodności związane z tą sytuacją i dziękujemy za wasze zrozumienie oraz wsparcie” – podano w oświadczeniu. Wydaje się jednak, że 62-latek czuje się nieco lepiej, ponieważ udzielił nowego wywiadu.
Kazik Staszewski o uzależnieniu
Ostatnio Kazik Staszewski powrócił do aktywności medialnej i pojawił się w Kanale Zero. Artysta w trakcie dłuższej rozmowy podjął wiele istotnych tematów – w tym kwestię swojego uzależnienia od narkotyków. Rockman szczerze opowiedział o własnych doświadczeniach, zdradzając, że w jego życiu przez wiele lat obecna była amfetamina.
– Bardzo lubiłem amfetaminę, to jest mniej więcej czas (...) od pierwszych teledysków do „Taty Kazika”, kończąc na „Los się musi odmienić” z 2005 roku. Bardzo to lubiłem, bardzo to mnie dopingowało, miałem dużo więcej czasu, dużo więcej pomysłów. (...) Daje kopa w ogóle i działa dużo dłużej. Nie chcę tutaj wejść w chwalenie, ale na przykład dużo bardziej mi się podobała niż kokaina. Po kokainie dostawałem jakiegoś koszmarnego nieżytu górnych dróg oddechowych, który trwał tak z tydzień – wspominał.
W kontynuacji rozmowy przyznał, że rzadziej próbował kokainy, dodając, że robił to w Stanach Zjednoczonych, gdzie – jak stwierdził – „amfetamina była gorszej jakości”. W Polsce w niedozwolone środki zaopatrywał się zresztą niedaleko swojego miejsca zamieszkania. – Kokaina – sporadycznie, mniej więcej jak w Ameryce bywałem, bo tam amfetamina jest słaba i nie ma... W Polsce była najlepsza na świecie przecież, i to w Wiązownej produkowali, niedaleko mojej działki. Znaczy, nie chodziłem tam z teczką i nie kupowałem w detalu, ale mieliśmy tutaj sporo... Z tym że nigdy nie kupowałem osobiście. Zawsze miałem ludzi – tłumaczył.
Kazik Staszewski następnie przyznał, że wszystko zmieniło się po dekadzie zażywania narkotyków, a wszystko przez jedną audycję radiową, której treść pamięta do dzisiaj. – Tam właśnie było o narkotykach coś, że amfetamina to jest generalnie tak, jakbyś silnik Porsche do Syrenki wstawił. To bardzo mi przemówiło do rozumu, i właściwie z dnia na dzień to odstawiłem. Jeden minus był taki, że potem przez długie miesiące nic mi się nie chciało w ogóle. I miałem taki kryzys. A poza tym, jeżeli już coś robiłem, to wydawało mi się, że jest to strasznie słabe i w ogóle mnie to nie cieszyło. A po amfetaminie bardzo cieszyło to, co robiłem. Ale potrzeba było czasu. Z takich używek jeszcze, no to marihuana oczywiście, ale to zupełnie nie moja bajka była. (...) I to właściwie wszystko, no poza jakimiś takimi historiami eksperymentalnymi, typu grzyby czy coś tam, ale to tak na spróbowanie tylko – powiedział.
Czytaj też:
Kazik Staszewski odszedł ze świadków Jehowy. „Nasiąkłem rebelią”Czytaj też:
Z tym musiał się zmierzyć gwiazdor lat 80. „Wstrzymywali emisję”