Producentka „Heaven in Hell”: Jako Polki jesteśmy szalenie zakompleksione, ale czas to zmienić

Producentka „Heaven in Hell”: Jako Polki jesteśmy szalenie zakompleksione, ale czas to zmienić

Ewa Lewandowska
Ewa Lewandowska Źródło:PAP / FOTON/PAP
– Każda zmarszczka jest związana z historią naszego życia. Chcieliśmy to też podkreślić w filmie, że dodatkowe lata to nie tylko nowe zmarszczki, ale też życiowe doświadczenie czy więcej odwagi, by walczyć o samą siebie – powiedziała w rozmowie z „Wprost” producentka filmu „Heaven in Hell” Ewa Lewandowska.

„Heaven in Hell” opowiada o Oldze (Magdalena Boczarska) i Maksie (Simone Susinna), których dzieli 15 lat różnicy. Ona kobieta sukcesu o ugruntowanej pozycji, matka dorosłej córki, on przystojny, młody mężczyzna czerpiący z życia garściami i żyjący chwilą. Zdawać by się mogło, że te dwa odmienne światy nigdy się nie spotkają, a jednak los postawił ich sobie na drodze. Olga nie potrafi poradzić sobie z mieszanką sprzecznych uczuć, które nią targają: poczuciem odpowiedzialności, wstydu, namiętności i tęsknoty za czymś, czego do tej pory nie doświadczyła. Natomiast Maks uświadamia sobie, że życie z dnia na dzień już mu nie odpowiada, a kobieta, którą spotkał jest miłością jego życia. Kiedy skrywane tajemnice wyjdą na jaw, jeszcze bardziej skomplikują życie kochanków. Film „Heaven in Hell” w kinach już od 10 lutego 2023 roku.

Aleksandra Krawczyk, „Wprost”: Trudno mi w to uwierzyć, czy w XXI wieku związek starszej kobiety i młodszego mężczyzny ciągle może budzić negatywne emocje wśród ludzi.

Ewa Lewandowska, producentka filmu „Heaven in Hell”: Tak by się wydawało, że w XXI wieku jesteśmy otwarci, oświeceni i wyzwoleni, a tymczasem nie jest tak kolorowo. Kiedy w mediach społecznościowych zdradziliśmy, o czym będzie opowiadać fabuła, to poznaliśmy naprawdę masę kobiet, które swój związek z młodszym partnerem utrzymywały w tajemnicy. To są kobiety, których nigdy nie posądziłabym o takie obawy, a podczas rozmowy argumentowały to wstydem przed śmiesznością, strachem przed reakcją rodziny czy znajomych.

To naprawdę przykre, bo takie postrzeganie związku, gdzie kobieta jest starsza, uderza nie tylko w nią, ale też w jej partnera. Kto powiedział, że młody chłopak nie może zakochać się w dojrzałej kobiecie? Kiedy mamy do czynienia z odwrotną sytuacją zupełnie nas to nie dziwi.

Od początku Magdalena Boczarska była faworytką do roli Olgi?

Tak, już pisząc scenariusz, wiedzieliśmy, że jedyną osobą, która może wcielić się w Olgę, jest Magda. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że widzimy w niej postać, którą stworzyliśmy. Z jednej strony bardzo silną, świadomą, zdecydowaną, a jednocześnie kruchą. Zależało nam, żeby była to kobieta dojrzała, żeby ta historia była wiarygodna dla widza. Poza tym ten nieziemsko przystojny, młody mężczyzna docenia w naszej bohaterce nie tylko intelekt, ale też czyste piękno, dlatego Magdalena Boczarska była absolutnie jedyną kandydatką.

Magdalena Boczarska przyjęła propozycję bez żadnych wątpliwości?

Nie do końca. Przyznam, że już podczas tworzenia scenariusza nie mieliśmy pewności, czy Magda się na to zgodzi i okazuje się, że nasza intuicja nas nie myliła, bo na początku Magda była bardzo sceptyczna. Ona jest bardzo wymagającą aktorką, wymaga dużo od siebie i co za tym idzie, ma prawo wymagać równie dużo od pozostałych twórców. Jednak z biegiem czasu zauważyła, że tam jest coś do zagrania i jest to kwestia nie tylko relacji między kobietą a mężczyzną, ale także bardzo trudnej relacji matki i córki. Myślę, że złożoność tej bohaterki ją przekonała.

Produkcja porusza wiele ważnych wątków. Napomknęłaś o relacji matka-córka, ale też o związku starszej kobiety i młodszego mężczyzny. Warto też wspomnieć o starzeniu się kobiety, co w filmach jest coraz częstszą tematem. Twórcy zauważyli, że kobieta nie kończy się w wieku 30 lat.

Nie jestem wojującą feministką, ale zawsze będę po stronie kobiet. Ze smutkiem przyznam, że powszechnie uważa się, że mężczyźni starzeją się dużo ciekawiej niż my. Mimo to mam nadzieję, że wreszcie przestaniemy myśleć w ten sposób. Zapewne wynika to z tego, że jako Polki jesteśmy szalenie zakompleksione, ale czas to zmienić.

Każda zmarszczka jest związana z historią naszego życia. Chcieliśmy to też podkreślić w filmie, że dodatkowe lata to nie tylko nowe zmarszczki, ale też życiowe doświadczenie czy więcej odwagi, by walczyć o samą siebie. Wiem, że takie podejście jest bardzo trudne, ale jeśli nasz obraz może chociaż jakiejś części kobiet dodać otuchy, to będzie nasz to wielki sukces. Moim zdaniem ten film nie odbiera nadziei i daje do myślenia.

Czytaj też:
Magdalena Boczarska o roli w „Heaven in Hell”: Nieustannie otwieram drzwi, za którymi może być ryzyko
Czytaj też:
Znamy nominacje do Orłów. Na liście „IO”, „Johny” i „Silent twins”

Źródło: WPROST.pl