Stanowski oskarża byłego wspólnika o kłamstwa. „To szkodliwe nagranie, ale musiało powstać”

Stanowski oskarża byłego wspólnika o kłamstwa. „To szkodliwe nagranie, ale musiało powstać”

Krzysztof Stanowski
Krzysztof Stanowski Źródło:YouTube
Krzysztof Stanowski nagrał ponad godzinny film o swoim odejściu z Kanału Sportowego. – To szkodliwe nagranie to z mojego punktu widzenia wyłącznie samoobrona. Bo nie mogę sobie pozwolić na to, żeby kłamano na mój temat non stop – mówi dziennikarz, ze swojej perspektywy opisując koniec współpracy z Mateuszem Borkiem, Tomaszem Smokowskim i Michałem Polem.

Film zatytułowany „BIZNESOWE ZERO – DLACZEGO ODSZEDŁEM Z KANAŁU SPORTOWEGO?” Krzysztof Stanowski opublikował na kanale WeszłoTV. Opisuje w nim po kolei, jak rozstanie z Kanałem sportowym wyglądało z jego perspektywy.

Stanowski ujawnia list do wspólników

– Uważam, że ten film nigdy nie powinien powstać. Ludzie powinni rozchodzić się, jeśli już się muszą rozejść, w zgodzie, a jeśli to jest niemożliwe, to bez publicznego prania brudów. Bo takie zachowania są szkodliwe dla wizerunku, dla biznesu. Nikomu niczego dobrego nie przynoszą poza częścią widzów, którzy lubią afery – zaczyna Stanowski swoje nagranie. – Natomiast jeśli ktoś tego nie rozumie, jeśli coś zostało wypowiedziane, jeśli zostały wystrzelone we mnie pociski, to ja odpowiedzieć muszę. Proszę nie mieć do mnie pretensji, bo to tylko samoobrona. Mateusz nie pozostawiłeś mi wyboru. Na kłamstwa, insynuacje i manipulacje, najlepiej odpowiedzieć prawdą – dodaje

Stanowski stwierdza w filmie, że decyzja o odejściu z Kanału Sportowego dojrzewała w nim od miesięcy. Podkreśla, że żeby w coś się chciał angażować, musi się zgadzać albo atmosfera, albo część biznesowa. Natomiast w przypadku Kanału Sportowego obie te rzeczy przestały mu odpowiadać.

Następnie wyświetlił długą wiadomość, którą 14 września przekazał swoim kolegom.

„Zwątpiłem w sens dalszej wspólnej drogi przez życie (bo ja być może za mało rozgraniczam pracę od życia i praca u mnie jest swego rodzaju drogą, którą z kimś dzielę). Jestem na takim etapie, w którym chciałbym mieć prawdziwą radość ze wszystkiego, co robię. Od jakiegoś czasu mi tego coraz bardziej brakowało, a górę brała frustracja. Kropelka po kropelce i gdzieś się to zaczęło ulewać. Byłem rozdrażniony, zły, spięty. Nie byłem sobą” – możemy w niej przeczytać.

Stanowski nawiązał też w nim do niesprawiedliwego jego zdaniem modelu prowadzenia spółki.

„Czasami mówiłem wam wprost, czasami sugerowałem, że nie podobał mi się model rozliczeń, który jest całkowicie, ale to całkowicie oderwany od pracy i jej efektów. Ja osobiście lubię tworzyć, lubię robić, mam pomysły, a znalazłem się w momencie, w którym sam siebie hamowałem, bo nie czułem się traktowany fair. Przy czym nie twierdzę kategorycznie, że to było nie fair – każdy z Was mógł to odbierać inaczej, ja mówię wyłącznie o własnych odczuciach” – czytamy w innym fragmencie.

W liście poruszał też sprawy kontaktów osobistych. „Tak naprawdę nie jesteśmy nawet kolegami, albo nimi co najwyżej bywamy. Tomek zresztą za każdym razem, gdy się tylko napił, od razu wyznawał, że mnie nienawidzi (to cytat)” – pisał wspólnikom we wrześniu. „Mateusz miał, ma i będzie miał problem ze mną, z Weszło (nigdy nie byłoby Kanału Sportowego bez Weszło), z moimi pracownikami, problem, którego nie umiem zdiagnozować i rozwiązać” – dodał. – „Mam dość toksyn, agresji słownej, obmawiania, intryg. Nie chce mi się. Po prostu mi się nie chcę. Życie jest za krótkie, by tkwić w czymś wyłącznie dla przelewów co miesiąc. Chcę mieć plan na fajne życie, a nie tylko biznes plan” – podkreślił.

Stanowski: Kanał Sportowy rozwaliła zazdrość

W dalszych minutach nagrania Stanowski krok po kroku opowiada, jak wyglądały z jego perspektywy kroki, które doprowadziły do rozstania. Mówi, że rozpatrywane były różne opcje, które zaproponował. Zarzuca jednak, że podczas gdy rozważał jedną z zaproponowanych możliwości, z firmy zwolniono jego mamę, która świadczyła jej usługi księgowe. Podstawą miał być lajk, który mama Stanowskiego zostawiła pod jego wpisem. To miał być jeden z powodów, który miał mu dać do myślenia, że „trzeba uciekać, czym prędzej”. W tym miejscu przyznał też, że przede wszystkim spór dotyczył Mateusza Borka. „Z Tomkiem Smokowskim jakoś bym wytrzymał (...). Z Michałem Polem nigdy nie miałem żadnego problemu” – dodał.

Były współwłaściciel Kanału Sportowego stwierdził też, że powodem nieporozumień było też wcześniejsze (4 września) zerwanie bez jego wiedzy współpracy z kluczowym partnerem biznesowym, któremu jego wspólnicy mieli powiedzieć, że zdanie Stanowskiego się nie liczy, bo i tak zostałby przegłosowany. Wtedy miał on opuścić biznesową grupę na WhatsAppie.

Stanowski miał od dwóch lat zarzucać też, że model rozliczeń w spółce jest „chory”. – Owszem zarabialiśmy chore pieniądze. Czy to z dywidendy, czy przede wszystkim z miesięcznych wypłat. I to było tyle pieniędzy, że tego się przeżreć nie da. Niemniej nie o sumy chodzi, a o zasady. Zasady, które popychają firmę do przodu, a nie ciągną ją w dół – mówi w nagraniu. – Czy jeśli dogadamy się w 2019 roku, że mamy się dzielić po równo, to znaczy, że w 2059 mamy się dzielić po równo, bez względu na to, co w międzyczasie się wydarzy? Bez względu na to, kto ile pracuje, kto ile daje, kto ile odpoczywa? Czy po równo to jest zawsze sprawiedliwie? – zastanawia się dziennikarz.

Stanowski podkreślił też, że to jego programy zdobywały zdecydowanie największą oglądalność. Jednak miał zacząć się wypalać, gdy widział, że jego starania nie przekładają się na inne zarobki i zaczął sobie zadawać pytanie „po co” ma się tak angażować.

– Moment przełomowy był taki, gdy Robert Mazurek powiedział do mnie „może zróbmy jeszcze jeden format. Zróbmy coś fajnego, wymyślmy coś”. I wymyśliliśmy fajny format. Tylko wymagał on, żeby raz w tygodniu pojechać do innego miasta, czyli 3,4 godziny w jedną stronę, tyle samo w drugą, nagranie na miejscu, cały dzień – opowiadał. – I przez moment się podpaliłem, ale wróciło pytanie „po co?”. On wiedział, że jestem zrezygnowany już wtedy. I spytałem go „Robert, po co mam z Tobą jechać do innego miasta, tracić cały dzień, mógłbym być wtedy w domu, żeby na sam koniec zarobić tyle samo, co osoby, które w tym czasie nie będą nic robić” – tłumaczył. – W żadnej zdrowej firmie nie może być tak, że wszyscy w pewnym momencie zaczynają równać do osoby, która najbardziej komfortowo sobie żyje, nie robiąc za dużo – dodał.

Jako rozwiązanie Stanowski miał zaproponować premie w postaci dodatków dla autorów filmów w postaci procentowej wartości od pieniędzy za wyświetlenia danego odcinka. Jednak jego propozycja miał trafić w próżnie, a Mateusz Borek miał stwierdzić, że nikt w jego firmie nie powinien zarabiać więcej od niego. – Gdybym dziś miał najkrócej odpowiedzieć na pytanie, co rozwaliło Kanał Sportowy, to powiedziałbym, że zazdrość – ocenia dziennikarz.

„To szkodliwe nagranie”

Następnie były współwłaściciel Kanału Sportowego fragment po fragmencie przeanalizował nagranie współwłaścicieli Kanału Sportowego z 5 listopada, w którym Tomasz Smokowski, Michał Pol i Mateusz Borek przedstawiali swoją wersję wydarzeń, gdzie szczególnie ten ostatni ostro zwracał się w kierunku Stanowskiego.

– Jeszcze raz cię proszę, nie odzywaj się na mój temat. A jeśli już się odzywasz, to przestań mówić o standardach, obyczajach, podawaniu rąk. Bądź na chwilę poważny. Nasze standardy zachowań są dramatycznie inne. Dlatego m.in. nie chciałem dłużej współpracować – mówi na nowym nagraniu Stanowski do Borka. – Odbiłem w bok, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, na które tam nie mogłem liczyć. Prawie cztery lata próbowaliśmy się polubić, ale łagodnie mówiąc, nie wyszło – dodał.

– To szkodliwe nagranie, bo ono jest szkodliwe, to z mojego punktu widzenia wyłącznie samoobrona. Bo nie mogę sobie pozwolić na to, żeby kłamano na mój temat non stop – podkreślił, na koniec dodając, że nie wrzucił tego nagrania na nowy kanał, żeby nie rozpoczynać tak nowej drogi.

Czytaj też:
Krzysztof Stanowski tworzy nowy kanał. „Największy projekt, jaki do tej pory sobie wymyśliłem”
Czytaj też:
Stanowski ostro odpowiada na oskarżenia kolegów. Przedstawia własną wersję zdarzeń

Opracował:
Źródło: WPROST.pl