„Wciągający serial dokumentalny śledzący losy drużyny cheerleaderskiej z uczelni Navarro, która dąży do wygranej w prestiżowych ogólnokrajowych zawodach”– tak „Cheer” zapowiada Netflix. Patrząc na zainteresowanie zagranicznych mediów trudno nie oprzeć się wrażeniu, że produkcja wywołała niemałe poruszenie. Internauci z uwagą śledzą dalsze losy bohaterów serialu, a jedną z gwiazd jest Morgan Simianer.
Drużyna jak rodzina
Jak podaje magazyn „Vogue”, Simianer została w dzieciństwie porzucona przez biologicznych rodziców. Opiekę nad dziewczynką przejęli dziadkowie, z którymi przeprowadziła się do Teksasu. Tam zapisano ją do uczelni Navarro, gdzie rozpoczęła się wielka przygoda dziewczyny z cheerleadingiem. 22-latka swoją pozycję w drużynie zawdzięcza ciężkiej pracy, a sport jest obecny w jej życiu już od lat. – Przez całe życie uprawiałam sport. Przed cheerleadingiem grałam w koszykówkę, biegałam na nartach i biegałam. W dzieciństwie jeszcze bardziej doceniałam te możliwości. Dorastałam nie mając pełnej rodziny, więc sport dał mi tak wiele – przyznała Simianer w rozmowie z magazynem. Dodała, że teraz rodziną są dla niej członkowie uczelnianej drużyny.
Cheerleaderka, której profil na Instagramie śledzi już ponad 900 tys. użytkowników, zdradziła również swoje rytuały, jakie stosuje przed zawodami. Przyznała, że w nocy przed rywalizacją śpi w makijażu, ponieważ nie jest rannym ptaszkiem i nie lubi wstawać wcześniej po to, by się długo szykować przed lustrem. Zawsze też żuje gumę, co pomaga jej radzić sobie ze stresem.
Czytaj też:
Upadek gwiazdy Disneya. Tak wygląda po trafieniu do aresztu
Morgan Simianer – cheerleaderka z serialu dokumentalnego Netfliksa „Cheer”