Steve Dymond w telewizji pojawił się 2 maja, natomiast 9 maja znaleziono jego ciało. Według informacji „Daily Mail” lekarze stwierdzili, iż śmierć mężczyzny nastąpiła „kilka dni” przed odnalezieniem zwłok. 63-latek do programu „Jeremy Kyle Show” przyszedł razem ze swoją partnerką. W trakcie nagrania wydało się, że okłamywał ją w istotnej kwestii – potwierdzeniem miał być test na wykrywaczu kłamstw, który bohater programu oblał. Po tym zdarzeniu mężczyzna miał się załamać, a para rozstać. Brytyjskie media spekulują, że jego śmierć nie była przypadkiem, lecz samobójstwem.
Władze telewizji ITV w ciągu niecałego tygodnia od śmierci mężczyzny postanowiły zdjąć kontrowersyjny program z anteny. W swoim oświadczeniu komunikującym decyzję nie łączą jej bezpośrednio z tragicznym zdarzeniem (używają zwrotu „gravity of recent events”). Przerwanie emisji popularnego show w połowie sezonu i po 14 latach ciągłego nadawania trudno jednak wytłumaczyć w inny sposób. Zwłaszcza, że w mediach społecznościowych na „Jeremy Kyle Show” spłynęła w ostatnim czasie ogromna ilość przytłaczających komentarzy.
Formuła „Jeremy Kyle Show”, bardziej znanego u nas w wydaniu amerykańskim („Jerry Springer Show”), od wielu lat spotykała się z krytyką psychologów i filozofów. Doprowadzanie do konfrontacji i poniżanie przed kamerami niezaradnych i słabo wykształconych osób przyciągało jednak ogromną publikę i przynosiło spore zyski stacjom telewizyjnym. Już w 2007 roku brytyjski sędzia Alan Berg w głośnym wywiadzie nazwał program ITV „śmieciowym” i porównał go do walk niedźwiedzi z tą modyfikacją, że zamiast zwierząt pokazywano starcia ludzi – wszystko pod przykrywką rozrywki.
Czytaj też:
Uczestniczka „Big Brothera” przechodzi załamanie psychiczne? „Już dłużej nie wytrzymam”