Gabriela Keklak, „Wprost”: Wciela się pan w serialu w postać Andrzeja Rębacza, mężczyznę, który zorganizował pospolite ruszenie i obronę wałów przed ich wysadzeniem. Czy postać, którą pan gra, jest wzorowana na kimś konkretnym?
Ireneusz Czop: Kasper Bajon (scenarzysta serialu – red.), gdy opowiadał o tym, z czego budował tę historię, mówił mi o paru prawdziwych bohaterach tego wydarzenia, którzy byli zaangażowani w bronienie wałów. Oczywiście nasze serialowe Kęty są metaforyczne, bo te wały były gdzie indziej. Dużo jest w tej historii autentyczności, jednak nie jest to serial dokumentalny. On też nie odnosi się do końca do wydarzeń, które tam miały miejsce. Wykorzystuje je, żeby zbudować obraz pewnych relacji międzyludzkich i pokazać postawy oraz zmianę tych postaw wobec decyzji albo konsekwencji decyzji, które podejmują bohaterowie.
A miał pan kontakt z tymi osobami?
Bezpośrednio z tymi akurat bohaterami, którzy byli synergią dla Andrzeja Rębacza, nie miałem. Natomiast miałem z wieloma innymi osobami, które przeżyły na różnych wsiach w okolicach Wrocławia powódź i na tym budowałem rolę. Wiele osób przychodziło też z samego Wrocławia, opowiadali, że dobrze pamiętają ten czas i pewien rodzaj różnicy podejścia ludzi ze wsi i z miasta, pewnego rodzaju nawet nieprzychylności. Ja chciałem to też w sobie eksplorować, żeby jak najbardziej to uwypuklić.
Która z tych opowieści najbardziej zapadła panu w pamięć?
Przytoczę opowieść mojego serialowego syna Damiana (Damian Krajczyk, który w serialu wciela się w Adama Rębacza – red.), który mówił, że podczas powodzi jego rodzina ze wsi na Dolnym Śląsku na podwórku łapała ryby – nawet gołymi rękami.
Pamiętam też makabryczną opowieść o pogrzebie, który miał miejsce już po powodzi. Woda jeszcze nie ustąpiła i niestety kondukt żałobny musiał utopić trumnę w dole pełnym wody.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.