Katy Perry, jedna z największych gwiazd światowego popu, usłyszała zarzuty dotyczące naruszenia przepisów w związku z nagraniami do swojego utworu „LIFETIMES”.
Gwiazda kręciła (się) bez pozwolenia
Latem ubiegłego roku piosenkarka realizowała zdjęcia do klipu na terenie Parku Narodowego Ses Salines, obejmującego 40 tys. akrów lądu i oceanu na wyspach Ibiza i Formentera. To także obszar o szczególnym znaczeniu krajobrazowym i przyrodniczym, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, m.in. z tego powodu, iż jest bardzo ważnym miejscem lęgowym ptaków migrujących.
Żeby tam wejść, a tym bardziej prowadzić jakieś prace – np. kręcić teledyski – potrzebne jest specjalne zezwolenie hiszpańskiego Ministerstwa Rolnictwa, Rybołówstwa i Środowiska Naturalnego. Tego dokumentu ekipa Katy Perry jednak nie miała.
Katy Perry zapłaciła z pobyt na rajskiej plaży. Grzywnę
Sprawę nagłośnili działacze ekologiczni, a wraz z tymi doniesieniami mocne posunięcie wykonał rząd Balearów, który ukarał firmę produkcyjną artystki grzywną w wysokości… 6001 euro. Jak podaje „Majorca Daily Bulletin”, kara została już opłacona. Urzędnicy podkreślili, że choć wykroczenie było „poważne”, nie ma dowodów na trwałe szkody w środowisku.
Na nagraniu widać Katy tańczącą na chronionych plażach, które od lat przyciągają turystów z całego świata. Zdaniem władz, w klipie uchwycono fragmenty terenów „o szczególnym znaczeniu krajobrazowym i wiejskim”, które bezwzględnie mają pozostać nienaruszone. Liczne kontrowersje, które wybuchły po nagłośnieniu afery, nie przeszkodziło w tym, że zarówno singiel, jak i teledysk do utworu „LIFETIMES” od równo roku cieszą się ogromnym powodzeniem wśród fanów piosenkarki.
Czytaj też:
Nie uwierzycie, kto zakłócił koncert JLo! „Ale mnie połaskotało!”Czytaj też:
Jeszcze się nie zaczęło, a już krytykują. „Tego się nie da oglądać”