Była ikoną niewinności lat 60., marzeniem nastolatków i uosobieniem grzecznej dziewczyny z sąsiedztwa. Jednak pod fasadą sławy i perfekcyjnego uśmiechu Sandra Dee skrywała mroczne tajemnice. Gwiazda „Gidget” i „Imitation of Life” latami zmagała się z anoreksją, alkoholizmem i narkotykami. Największe rany zadano jej jednak w dzieciństwie – zrobił to człowiek, który powinien ją chronić.
Sandra Dee – dramatyczne życie gwiazdy, która ukrywała traumę
Sandra Dee (a właściwie Alexandra Zuck) urodziła się 23 kwietnia 1942 roku w Bayonne w USA. Szybko zaczęła karierę i kiedy w 1959 roku zagrała beztroską nastolatkę w „Gidget”, stała się symbolem młodzieńczej niewinności, a Hollywood pokochało ją za dziewczęcy wdzięk i łagodność. Wcześniej zachwyciła widzów m.in. w „Zanim dopłyną” i „Imitation of Life” Douglasa Sirka – filmie, który stał się jednym z największych melodramatów lat 60. Ale Sandra Dee nie była tym, za kogo brała ją publiczność.
Jak wspominał jej syn, Dodd Darin, w książce „Dream Lovers: The Magnificent Shattered Lives of Bobby Darin and Sandra Dee”, Sandra jako dziecko padła ofiarą molestowania seksualnego ze strony swojego ojczyma, Eugene’a Douvana. Przez lata ukrywała tę traumę nawet przed najbliższymi. „Mama była moim menadżerem, moim światem. Nie wierzyła mi, kiedy próbowałam jej to powiedzieć” – wyznała po latach, według relacji syna.
W tym samym źródle można przeczytać, że Sandra była zmuszana do dojrzałości w nienaturalnym tempie. Już w wieku 11 lat zarabiała więcej niż wielu dorosłych, pracując jako modelka. „Była jak porcelanowa lalka – piękna, ale krucha do granic wytrzymałości. Nigdy nie uporała się z przeszłością” – pisał Dodd. To właśnie wtedy pojawiły się u niej objawy anoreksji. Sandra przestała jeść, obsesyjnie kontrolowała wagę, a zaburzenia odżywiania pozostały z nią do końca życia.
Jej szansą na szczęście miało być małżeństwo z Bobbym Darinem, popularnym piosenkarzem. Ślub w 1960 roku przyciągnął uwagę całej Ameryki. Ich relacja jednak zaczęła się szybko psuć – Darin nie radził sobie z emocjonalnymi konsekwencjami traumy aktorki. „Nie potrafiła ufać. Wydawało się, że każdy dotyk przypominał jej coś złego” – pisał Dodd Darin.
Po rozwodzie w 1967 roku Sandra zaczęła się staczać. W wywiadzie dla „The Los Angeles Times” w 1991 roku przyznała: „Wpadłam w depresję. Alkohol i leki były moim sposobem na przeżycie dnia. Nie czułam się człowiekiem, tylko produktem, który ktoś wyrzucił”. Największy kryzys przyszedł jednak po śmierci Darrina w 1973 roku, a także po odejściu jej matki, Mary Zuck.
Dee izolowała się od świata, nie opuszczała domu, unikała kamer, wywiadów i ludzi. Ważyła wtedy zaledwie 36 kg, a według słów syna piła litr szkockiej dziennie. „Nie mogłem patrzeć, jak powoli się zabija. Próbowałem ją wyciągnąć, zabrać do lekarzy. Czasem się udawało, czasem nie” – wspominał Dodd.
Z czasem zaczęła się leczyć, choć nigdy nie wróciła do świata filmu na stałe. Przez resztę życia zmagała się z depresją i skutkami anoreksji. Zmarła 20 lutego 2005 roku, mając zaledwie 62 lata. Oficjalną przyczyną śmierci były komplikacje wynikające z przewlekłej choroby nerek, ale jej organizm przez lata był wyniszczany – przez uzależnienia, zaburzenia odżywiania i traumę, której nigdy nie udało się do końca uleczyć.
Czytaj też:
Ikona kina zniewolona przez show-biznes. Zmarła w wieku 47 latCzytaj też:
Życie najmłodszej laureatki Oscara było piekłem. „Nienawidziłam siebie”