Piosenki Alicji Eksztajn nuciła cała Polska, a krytycy wróżyli jej międzynarodową karierę i widzieli w niej polską Sandie Shaw. W jednej chwili artystka zniknęła jednak z mediów, a jej milczenie podsyciło lawinę plotek o chorobie, wyjeździe z kraju, a nawet zakazie występów. Kim była Alicja Eksztajn – jedna z najjaśniejszych gwiazd polskiego bigbitu?
Gwiazda bigbitu, która zniknęła u szczytu sławy. Co stało się z Alicją Eksztajn?
Gdy w 1968 roku 17-letnia Alicja Eksztajn pojawiła się na scenie z piosenką „Mój płacz ukoi wiatr”, od razu zawładnęła publicznością. Miała anielski głos, urodę dziewczyny z sąsiedztwa i wdzięk, któremu trudno się było oprzeć. Media okrzyknęły ją objawieniem, a jej kariera nabierała zawrotnego tempa. Występowała z big-bandem Kanon Rytm, śpiewała w Opolu i na KFPP w Kołobrzegu. Jej utwory puszczano w radiu, a telewizja chętnie zapraszała ją do programów rozrywkowych.
W ciągu zaledwie kilku lat stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych wokalistek młodego pokolenia. W 1970 roku wystąpiła w słynnej „Estradzie na rubieży”, a jej nazwisko wymieniano w jednym rzędzie z Anną German i Karin Stanek. Potem nagle... zniknęła.
W mediach wówczas zawrzało. Jedni mówili, że zachorowała. Inni – że jako osoba pochodzenia żydowskiego wyemigrowała do Izraela. Pojawiały się plotki o inwigilacji, o zakazie występów, a nawet o konflikcie z władzami. Alicja Eksztajn nie komentowała żadnych z tych doniesień. Dopiero po latach przerwała milczenie.
– Wyszłam za mąż, urodziłam bliźnięta: Radosława i Tomasza, zajęłam się domem – wyznała w rozmowie z „Życiem na gorąco”.
Okazało się, że zrezygnowała z kariery dla życia rodzinnego. – Nie żałuję. Macierzyństwo było najważniejsze – powiedziała w innym wywiadzie. Przez wiele lat na próżno można było szukać od niej znaków życia. Nie dawała koncertów, nie pokazywała się w telewizji. Wróciła dopiero po długim czasie, występując z zielonogórską Estradą, obok takich legend, jak Maria Koterbska, Alina Janowska czy Zbigniew Kurtycz. – Moja przygoda z piosenką trwała 45 lat. Śpiewałam do końca – dla ludzi, dla siebie – wspominała.
Dziś niewiele osób pamięta o 73-letniej Alicji Eksztajn, choć jej utwory wciąż można znaleźć na winylach i w archiwach PRL-owskiej muzyki. Jej zniknięcie – równie nagłe, co debiut – z kolei na zawsze wpisało się w historię polskiej estrady, jako jedna z największych tajemnic tamtych czasów.
Czytaj też:
Zdrada, ból i leczenie psychiatryczne. Choć na scenie promienieje, prywatnie przeszła piekłoCzytaj też:
Nie żyje ceniona artystka. Jej przeboje znają wszyscy Polacy