Janusz Kłosiński jest pamiętany głównie jako Czernousow w „Czterej pancerni i pies” oraz zbójnik Kuśmider w „Janosiku”, choć zagrał także w takich produkcjach, jak m.in. „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” czy „Czterdziestolatek”. Swego czasu był niezwykle popularnym aktorem, jednak później jego kariera utknęła w martwym punkcie. Wszystko przez polityczną wypowiedź.
Kariera Janusza Kłosińskiego
Janusz Kłosiński urodził się w 1920 roku i choć początkowo chciał zostać lekarzem, wojna pokrzyżowała mu plany. Później przeprawiał się przez okupowaną Polskę na rowerze, a w drodze chorował na dyzenterię. Poza tym, spotkanie z radzieckim żołnierzem uratował mu tom Mickiewicza trzymany w plecaku – Rosjanin kojarzył polskiego wieszcza jako druha Puszkina i puścił Kłosińskiego w dalszą podróż.
W czasie wojny przyszły aktor pracował fizycznie i wziął ślub z Wiesławą Hańską, z którą następnie doczekał się dwóch córek. Później zdecydował się studiować aktorstwo. „W tramwaju przeczytałem, że prowadzone są dodatkowe egzaminy do szkoły aktorskiej. Pomyślałem, że pójdę, spróbuję. Nauczyłem się wierszy Staffa. Do dziś nie wiem, czy bym zdał, gdyby nie Jacek Woszczerowicz. Kazał mi zagrać wariata, który nagle ma atak szału. Myślę, że dzięki temu zostałem przyjęty. Szkołę skończyłem w 1948 roku” — wspominał w jednym z wywiadów.
W kolejnych latach wszystko układało się w jego życiu pomyślnie – do czasu. Otóż Janusz Kłosiński wspierał władzę Polski Ludowej i mówiono, że był ulubionym aktorem Gierka. Finalnie stracił szacunek fanów po wprowadzeniu stanu wojennego. Dlaczego? Kiedy inni artyści sprzeciwiali się nowej rzeczywistości, to Kosiński, na prośbę wiceministra kultury, wystąpił w telewizji i powiedział, że „dosyć już strajków i rozkładu państwa uznanego przez wszystkie kraje świata”. Poza tym tłumaczył, iż wprowadzenie stanu wojennego uznaje za „położeniu kresu nieuzasadnionej rozróbie”.
To przekreśliło jego karierę. Jeszcze w tym samym miesiącu został „wyklaskany” na scenie Teatru Narodowego – nie mógł wypowiedzieć swoich kwestii, bo widownia rozbrzmiewała brawami. Wtedy zrezygnował z aktorstwa. Równocześnie odwrócili się od niego znajomi, a na ulicy ludzie nazywali go „zdrajcą”. Po raz ostatni pojawił się na ekranie w 2007 roku, w filmie Tomasza Wiszniewskiego „Wszystko będzie dobrze”. Zmarł 8 listopada 2017 r., tydzień przed 97. urodzinami. Spełniono jego ostatnią wolę — do dziś nie wiadomo, gdzie spoczywa jego ciało.
Czytaj też:
Był gwiazdą PRL-u. Później przez chorobę stracił dach nad głowąCzytaj też:
Gwiazdor PRL u szczytu sławy wyjechał do USA. Tam stracił wszystko