Andrzej Golejewski w czasie PRL-u podbił serca widzów rolą Bronka, narzeczonego Doroty, w filmie „Wyjście awaryjne”. Krytycy wróżyli mu wielką karierę i zapewne podobnych kreacji w swoim dorobku miałby więcej, gdyby nie poważna choroba. Aktor w jej wyniku na tyle podupadł na zdrowiu, że nie tylko stracił szansę na karierę, ale i dach nad głową.
Kariera Andrzeja Golejewskiego
Od najmłodszych lat Andrzej Golejewski kochał naturę, dlatego zdecydował się na to, by kształcić się w Technikum Hodowli Roślin w Bojanowie Poznańskim. Tam jednak bardziej najbardziej interesował się językiem polskim, a także prowadzonym przez polonistkę kółkiem teatralnym. – Przez pięć lat nauki należałem do szkolnego teatru, który dawał dwie premiery rocznie. Plus akademie, konkursy recytatorskie i tym podobne rzeczy. Wtedy to ja byłem gwiazdą pełną gębą! – wspominał po latach na łamach „Polska Kurier Lubelski”.
Ze względu na te doświadczenia – i namowy pani profesor – zdecydował się zdawać egzaminy do warszawskiej PWST. – Nie wierzyłem, że się dostanę. Nie, żebym czuł się niewartościowy, nieutalentowany, ale statystyka, 10 osób na jedno miejsce, była przytłaczająca – przyznał w tym samym wywiadzie. Andrzej Golejewski jednak bez problemu dostał się na uczelnię i ukończył ją w 1976 roku.
Później aż na 10 lat związał się z Teatrem na Woli, w międzyczasie realizując projekty filmowe i telewizyjne. Pojawił się w takich produkcjach, jak m.in. „Moja wojna, moja miłość”, „Znak orła”, „Dom”, a także „Wyjście awaryjne”, w którym wcielał się w Bronka Sikorę, mężczyznę wynajętego do pełnienia roli narzeczonego Doroty, ciężarnej córki naczelniczki gminy (Bożena Dykiel). W latach 90. natomiast aktor na długi czas zawiesił karierę, gdyż zmagał się z poważną chorobą.
– Lata 1991-1995 to ciemny okres w moim życiu. Miałem zespół depresyjno-maniakalny, z czym chodziłem przez cztery albo pięć lat, nieświadom, że jestem chory. Moje cierpienia zdiagnozował dopiero znajomy lekarz psychiatra z Lublina. „Panie, za miesiąc pana nie ma na tym świecie” – powiedział mi. „Szybko do szpitala!”. Byłem wykończony, chociaż w stanach maniakalnych było wspaniale” – mówił w rozmowie z Teresą Dras z „Kuriera Lubelskiego”.
Finalnie wykryto u niego chorobę afektywną dwubiegunową. Niestety jego stan pogorszył się na tyle, że musiał zupełnie zrezygnować z pracy i przejść na rentę. Z tego wynikły problemy finansowe, które w konsekwencji doprowadziły go do bezdomności. O problemach aktora w filmie „Drgania świetlików” opowiedziała Hanna Brulińska, która przez 10 lat pomagała gwiazdorowi podźwignąć się z kryzysu.
– W 2014 r. pojechaliśmy w jego rodzinne strony do Bojanowa. Stało się to, czego się obawiałam. Mieszkał w jakiejś piwniczce, zupełnie nie przywiązywał do tego wagi. Jak pojechałam tam (...), miasto Bojanów nas zobaczyło, poznało, za chwilę dowiedziałam się, że pan Andrzej dostał mieszkanie. Więc myślę, że dzięki filmowi wyrwaliśmy go z tej bezdomności – opowiadała Hanna Brulińska w wywiadzie dla „Dziennika Wschodniego”.
Czytaj też:
Gwiazdor PRL u szczytu sławy wyjechał do USA. Tam stracił wszystkoCzytaj też:
Gwiazdor „Krzyżaków” u szczytu sławy był bezdomny. Prawda wyszła na jaw po latach