Tomasz Raczek za poziom polskiego filmu obwinia PiS. „Długo będzie trzeba czekać”

Tomasz Raczek za poziom polskiego filmu obwinia PiS. „Długo będzie trzeba czekać”

Tomasz Raczek
Tomasz Raczek Źródło: YouTube / Tomasz Raczek
Znany krytyk filmowy surowo ocenił stan polskiego kina. Tomasz Raczek stwierdził, że na kondycję branży miało wpływ Prawo i Sprawiedliwość.

Tomasz Raczek jest znanym krytykiem filmowym i publicystą, który nie boi się publicznie poruszać ważnych oraz trudnych tematów. Jeszcze kilka miesięcy temu współpracował z Kanałem Zero Krzysztofa Stanowskiego, jednak zdecydował o porzuceniu tego stanowiska. Obecnie 67-latek skupia się na rozbudowie marki osobistej w nowej odsłonie kanału na YouTube pod nazwą „Ekran Tomasza Raczka”. – Teraz będzie to moje główne „centrum nadawcze” sprzęgnięte z aktywnością w mediach społecznościowych – zapowiadał. Tym razem udzielił wywiadu i na fali ogłoszenia nominacji do tegorocznych Oscarów, ocenił kondycję polskiego kina.

Tomasz Raczek o polskim kinie po pandemii

Choć od pandemii minęło już kilka lat, można odnieść wrażenie, że polska kinematografia jeszcze się po niej nie otrząsnęła. Rodzime produkcje znów przegrywają w kinach z hollywoodzkimi filmami, a na oscarowe nominacje nie mamy co liczyć. Tym razem nasz kandydat do kategorii najlepszy film międzynarodowy („Pod wulkanem” w reżyserii Damiana Kocura) odpadł jeszcze w preeliminacjach, zaś ostatnią nominację otrzymał w 2023 roku „IO” Jerzego Skolimowskiego.

– Nie ulega wątpliwości, że mamy w tej chwili osłabienie jakości polskiego filmu od kilku lat. To się zaczęło już w czasie władzy PiS, kiedy rola Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, jako takiego czynnika wspomagającego jakość polskich filmów, gwałtownie zaczęła słabnąć. No i teraz mamy tego rezultat – stwierdził Tomasz Raczek w rozmowie z „Plejadą”.

W latach 2010-2020 nominację do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy otrzymały aż cztery polskie produkcje: „W ciemności” (2012) Agnieszki Holland, „Ida” (2015) Pawła Pawlikowskiego, „Zimna wojna” (2019) Pawła Pawlikowskiego oraz „Boże ciało” (2020) Jana Komasy. – To, co się działo przed pandemią, to był fenomen. Powrót jakości polskiego filmu, powrót do tego, że ludzie zaczęli chodzić do kina, na polskie filmy. Przestali już mówić, że nie chodzą na polskie filmy, że polskie filmy z założenia są złe – kontynuował Raczek.

Po pandemii wydawało się, że wszystko wraca do normy, kiedy „Kler” Wojciecha Smarzowskiego stał się 3. najpopularniejszym filmem po 1989 roku, gromadząc w kinach ponad 5 mln widzów. Tak się jednak nie stało. Krytyk upatruje w tym winy rządów Prawa i Sprawiedliwości.

– Filmy są coraz bardziej średnie. Nie mówię, że to jest jakieś załamanie i że są okropne, ale są nijakie. Nie ma wizjonerów, nie ma ludzi, którzy by swoją osobowością przewyższali codzienność przemysłu filmowego w Polsce, który jest przemysłem słabym. (…) Jesteśmy żabą, którą przez osiem lat PiS gotował. Mówię o PISF-ie. Polski Instytut Sztuki Filmowej był gotowany jak żaba. Aż się ugotował. W tej chwili PISF nie ma właściwie prawie żadnej mocy sprawczej i długo będzie trzeba czekać na ewentualne odbudowanie jego roli – dodał Tomasz Raczek w wywiadzie dla „Plejady”.

Czytaj też:
Tomasz Raczek dla „Wprost”: Przeżywałem mrożące krew w żyłach ataki paniki
Czytaj też:
Tomasz Raczek surowo ocenił film o Lewandowskim. „Zwątpiłem w to, że  jest ciekawym człowiekiem”

Źródło: WPROST.pl / Plejada