Dziennikarz TVN musiał opuścić samolot. „Dzieci płaczą, dorośli klną”

Dziennikarz TVN musiał opuścić samolot. „Dzieci płaczą, dorośli klną”

Marcin Wrona
Marcin Wrona Źródło: Instagram / Marcin Wrona
Marcin Wrona znalazł się w trudnej sytuacji. Reporter TVN opisał swoją podróż, która nie poszła zgodnie z planem.

Marcin Wrona od lat pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych reporterów TVN. Dziennikarz jest korespondentem „Faktów” TVN w Stanach Zjednoczonych i już od 2006 roku mieszka w Waszyngtonie. Wcześniej (w latach 1998-2006) był gospodarzem programu „Pod napięciem”, który był nadawany na żywo z miejsc, w których dochodziło do tragicznych wydarzeń. Teraz media obiegła informacja, że on sam zetknął się z nieprzyjemną sytuacją.

Marcin Wrona z problemem na lotnisku

Dziennikarz TVN w mediach społecznościowych podzielił się opowieścią o zdarzeniu, które przeżył na własnej skórze. Otóż Marcin Wrona przebywał ostatnio w Waszyngtonie i w niedzielę 18 sierpnia chciał udać się do Chicago, skąd będzie relacjonował Konwencję Partii Demokratycznej, na której nominację prezydencką przyjmie Kamala Harris. Niestety zdradził, że niespodziewanie utknął na lotnisku. W pierwszym z serii postów poinformował, że jego samolot ma opóźnienie.

„Słowo daję, oszaleć można. ZNOWU! Tym razem lot do Chicago opóźniony prawie półtorej godziny, bo samolot się zepsuł i trzeba podstawić inny. Gdy wracałem z Polski, leciałem maszyną, w której od 3 tygodni nie działał system z projekcją filmów i nie działały lampki do czytania. Dobrze, że w telefonie mam latarkę, bo ponad 9 godzin patrzenia w sufit to masakra. Co się dzieje z tą linią lotniczą” – napisał Marcin Wrona, mając na myśli linię United Airlines.

Następnie podał, że opóźnienie lotu cały czas rosło. „Poddaję się. Zaszło już słońce. Mieliśmy wystartować do Chicago dokładnie 7 godzin temu. Na tę chwilę nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie wystartujemy. Nie będę pisał, co myślę o tej linii lotniczej, bo żadna z tych myśli nie nadaje się do publikacji” – grzmiał dziennikarz.

To jednak nie wszystko, ponieważ po długim oczekiwaniu załoga nie mogła już wykonać lotu. Pisał: „8 godzin opóźnienia. Załodze skończył się czas pracy. Wszyscy muszą opuścić samolot. Dzieci płaczą, dorośli klną… Nikt nie wie, co dalej”. Co więcej, okazało się, że finalnie lot zupełnie się nie odbył. Prezenter musiał na miejsce udać się... autem. „Po 12 godzinach na lotnisku, po wyczekiwaniu na lot przez cały dzień, ruszamy do Chicago samochodem” – podał.

instagramCzytaj też:
Wpadka na antenie TVN24. Katarzyna Kolenda-Zaleska rozbawiła gości
Czytaj też:
Wpadka na antenie TVN. Marcin Prokop nie wiedział, że jest na wizji

Opracowała:
Źródło: WPROST.pl