W 4. odcinku „Kuchennych rewolucji” Magda Gessler odwiedziła Wrocław, by tam uratować Centrum Gastronomiczne Margaret. Lokal znajduje się w biurowej części miasta i do tej pory utrzymywał się głównie dzięki cateringowi. Właściciel Andrzej postanowił jednak to zmienić. — Chciałem wysłuchać osób uznanych w branży gastronomicznej i zasugerować się ich wszelkimi uwagami. Ktoś z zewnątrz zazwyczaj wyciąga lepsze wnioski — powiedział w rozmowie z serwisem wroclaw.pl. Jak udały się „Kuchenne rewolucje” Magdy Gessler w tym wypadku?
„Kuchenne rewolucje”. Magda Gessler oburzona smrodem
Początki nie były łatwe, jak to zwykle w takich przypadkach bywa. Magda Gessler zawsze zaczyna od degustacji i już tu pojawiły się pierwsze problemy. O ile żurek jej smakował, o tyle stek wypadł fatalnie. – Nie da się tego jeść. Nie da się tego pokroić. Śmierdzi starym tłuszczem – powiedziała Magda Gessler.
Dalej było tylko gorzej. Kucharze pomylili jej zamówienie i zamiast placka z gulaszem z jelenia podano jej placek po węgiersku z wieprzowiną. Kolejnego dnia nie było poprawy sytuacji, zwłaszcza że Magda Gessler postanowiła zrobić inspekcję w kuchni. Okazało się, że w miejscu, w którym są przygotowywane potrawy, panuje okropny smród.
– Pachnie szambem i to mocno. Co to za odór. Pachnie starymi rurami. Smród jest okropny – powiedziała oburzona Magda Gessler.
Jakby tego wszystkiego było mało, to Magda Gessler pokłóciła się też z właścicielem. Zorientowała się, że pan Andrzej wyjadł w nocy karkówkę. – Niech pan przestanie, bo wszyscy się śmieli z pana. Pan da spokój. Żarty na bok – powiedziała prowadząca. Pan Andrzej nie pozostał jej dłużny. – Szkoda, że pani nie widzi, jak się z pani śmieją, jak pani nie ma – powiedział.
„Kuchens rewolucje”. Przemiana lokalu
W końcu pan Andrzej i Magda Gessler zaczęli ze sobą współpracować. Prowadząca „Kuchennych rewolucji” zdecydowała, że polską kuchnię warto zastąpić daniami z okresu PRL-u. Na stołach wylądowały ceraty, pojawiło się dużo kwiatów. Lokal zyskał nowe życie. Po kilku tygodniach Magda Gessler pojawiła się znów w restauracji, żeby sprawdzić, czy rewolucja się udała. Okazało się, że tak!
– Fantastyczny bryzol. Galareta twarda, smaczna, dobrze doprawiona, autentyczna, jak za dawnych lat. (...) Tu naprawdę jest smacznie. Czasami chcieć, to znaczy móc – powiedziała.
Czytaj też:
„Kuchenne rewolucje”. Magda Gessler wspomina zmarłą uczestniczkę. Odwiedziła ją po programieCzytaj też:
Magda Gessler: W tłusty czwartek zjem pączka na szczęście. Ale wyjątkowego