Na targach Polcon w 2016 roku Andrzej Sapkowski wyraził publicznie swoje niezadowolenie na CD Projekt RED podkreślając, że to gra „Wiedźmin” wykorzystała popularność jego książek, a nie odwrotnie. Autor „Wiedźmina” mówił wtedy, że gra narobiła mu „mnóstwo smrodu i gówna…”, bo zagraniczni wydawcy zaczęli umieszczać na okładkach książek grafiki z postaciami z gry, co miało sugerować, że jego książki są jedynie adaptacjami produkcji CD Projektu. „Musiałem toczyć tęgą wojnę, żeby udowadniać, kto był pierwszy” – mówił wtedy Sapkowski.
Jeśli tak jak autor, przekonywanie świata co było pierwsze – książka czy film potraktujemy jak wojnę, to ostatni wpis polskiej ambasady w Waszyngtonie jest zdecydowanie przegraną bitwą. Na swoim oficjalnym facebookowym profilu na Facebooku ambasada zwróciła uwagę na pozytywne opinie o serialu „Wiedźmin” produkowanym przez Netflixa. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby przy okazji nie napisano, że serial powstaje na podstawie gier wideo, książek w ogóle nie wspominając.
„Wczesne recenzje „Wiedżmina” na Netfliksie już są i wygląda na to, że fani „Gry o Tron” mogą mieć nowy ulubiony serial! Kto jest tak podekscytowany jak my, żeby obejrzeć cały serial oparty na popularnej polskiej grze wideo już 20 grudnia?” – pytała ambasada na Facebooku. Błąd już poprawiono, ale w sieci nic nie ginie.
W nowej wersji dopisano, że serial opiera się na sadze książek fantasy Andrzeja Sapkowskiego o tym samym tytule, a książki zostały spopularyzowane przez polską grę autorstwa CD PROJEKT RED. Na komentarz fana, który jako pierwszy zwrócił uwagę na błąd, Ambasada odpisała, że komentujący ma „absolutną rację”, a błąd był spowodowany „tym całym podekscytowaniem”.
facebookCzytaj też:
Henry Cavill o „Wiedźminie”: To, co stworzył CD Projekt, jest niewiarygodne. Zrobili za nas całą robotę
Nowe fotosy z serialu „Wiedźmin”