Ich „Wielka woda”, opowiadająca o powodzi tysiąclecia, która nawiedziła Wrocław i okolice w 1997 roku, została doceniona zarówno przez widzów, jak i krytyków. Polacy pisali, że to serial z rodzaju „ogląda się jak zachodni” i zachwycali się rozmachem produkcji, solidną fabułą, która trzyma w napięciu oraz charyzmatycznymi bohaterami.
Był to pierwszy tego typu polski serial na Netflix, w którym pokazane zostały fragmenty naszej historii, tragedii i traumy, z którą do dziś się zmagamy. Siła żywiołu pochłonęła wtedy w naszym kraju życia 56 osób, a szkody oszacowano na około 3,5 mld dolarów.
Teraz trio twórców hitu Netfliksa z 2022 roku, czyli scenarzysta Kasper Bajon, reżyser Jan Holoubek i producentka Anna Kępińska, przychodzą do nas z nowym serialem „Heweliusz” – drugim dramatem katastroficznym po „Wielkiej wodzie” o tak spektakularnej skali – nie tylko w Polsce, ale również w Europie.
Choć zatonięcie promu Jan Heweliusz to największa katastrofa morska w naszej powojennej historii, podczas premiery serialu sami jego twórcy przyznali, że gdy zajęli się tematem, okazało się, że jest wielu, którzy o tej tragedii w ogóle nie słyszeli. To w najbliższych dniach się zmieni.
Porażający „Heweliusz”. Katastrofa w pełnej skali
Akcja „Heweliusza” wciąga widza od pierwszych minut. Jest wartko, konkretnie, bardzo emocjonalnie, ponieważ od razu przenosimy się do wczesnego ranka 14 stycznia 1993 roku.
Twórcy zestawiają ze sobą sceny dramatycznej walki o życie ludzi, którzy podróżowali Heweliuszem, z pracą innych kapitanów, pracowników terminali promowych, a także dość nietypowych w tym kontekście służb, które starają się ustalić położenie jednostki i nawigować w tej sytuacji. Widzimy też, jak przebiegają poranki bliskich ofiar, nim dowiadują się o tym, co się stało, a także to, jak nagle ich rzeczywistość zupełnie się zmienia. Twórcy pokazują nam każdy makabryczny aspekt tej opowieści, nie pomijając przy tym identyfikacji zwłok przez bliskich rodzin i ukazując nam na ekranie ciała tych, którzy zginęli, także pokiereszowane i rozczłonkowane. Słyszymy lamenty rodzin i widzimy ich radość, gdy do kraju wracają ci, którzy zdołali przeżyć. Nikt w „Heweliuszu” nie idzie na skróty i nie „oszczędza” widza. Każdą drastyczną scenę zobaczycie w pełnej okazałości. Jest to seans niezwykle emocjonalny, porażający, który sprawia, że mamy ochotę wielokrotnie odwrócić wzrok od ekranu.
