Stanisław Tym i historia jednego żartu. Prawie doszło do tragedii

Stanisław Tym i historia jednego żartu. Prawie doszło do tragedii

Dodano: 
Stanisław Tym
Stanisław Tym Źródło: Newspix.pl / Jerzy Stalęga
Śmieszył całe pokolenia, zmuszał do myślenia, nie bał się mówić prawdy, nawet gdy bolała. Jeden z jego żartów mógł się jednak skończyć tragicznie.

6 grudnia mija pierwsza rocznica śmierci Stanisława Tyma, jednego z najważniejszych twórców polskiej kultury, aktora, reżysera, satyryka i scenarzystą, autorem scenariusza do „Misia” Stanisława Barei.

Rocznica śmierci Stanisława Tyma. Nie doczekał wyjątkowej biografii

Niezapomniany odtwórca roli Ryszarda Ochódzkiego, którego błyskotliwy humor i ironiczne spojrzenie na rzeczywistość na zawsze zapisały się w historii polskiej kinematografii, zmarł 6 grudnia 2024 roku w wieku 87 lat. Artysta spoczął w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie, obok takich postaci jak Barbara Borys-Damięcka i Joanna Kołaczkowska. W ostatniej drodze towarzyszyli mu bliscy, przyjaciele z branży oraz liczni wielbiciele.

Artysta nie dożył premiery wyjątkowej z wielu względów premiery pierwszej biografii, „Tym. Człowiek szczery na trzy litery”, napisanej przez Katarzynę Stoparczyk, która ukazała się nakładem Wydawnictwo Otwarte. Tych twoje połączyły też tragiczne losy. Katarzyna Stoparczyk, która rozpoczęła pracę nad książką o Stanisławie Tymie pod koniec 2024 r., zginęła tragicznie w wypadku samochodowym 5 września 2025 roku. Biografię zakończyła dwa tygodnie przed śmiercią.

To wyjątkowa opowieść, pełna czułości, szczerych rozmów i intymnych anegdot, które pokazują Tyma takim, jakiego widzieli nieliczni — błyskotliwego, autoironicznego, ale też kruchego, bardzo ludzkiego. W książce zmarłego wspominają między innymi: Krystyna Janda, Wiktor Zborowski, Marek Kondrat, Magda Umer, Ryszard Pracz, Elżbieta Burakowska, Janusz Bogacki, Andrzej Łukasik, Adam Wajrak. To im, obok autorki biografii, zawdzięczamy niezwykłe fakty, ciekawostki i anegdoty z życia Tym, o których dotąd nie wiedzieli nawet jego najwięksi fani.

Wśród nich są takie perełki, jak opowieść o sposobach picia herbaty, przebudowie domu z powodu kolekcji książek, zabójstwie szerszenia, czy o aktorach teatralnych, którzy na golasa czekają na wizytę… funkcjonariuszy milicji. Stanisław Tym, niezrównany żartowniś lubił płatać figle nawet swoim kolegom. Jeden z takich żartów, „grubych”, jakbyśmy dziś powiedzieli, mógł mieć poważny finał, wywołać międzynarodowe reperkusje, a nawet doprowadzić do… rozlewu krwi!

Poniżej publikujemy (ze skrótami) fragment książki Katarzyny Stoparczyk „Tym. Człowiek szczery na trzy litery”, wydanej nakładem Wydawnictwa Otwarte, zawierający opowieść o tym, co wydarzyło się podczas rejsu słynnym Batorym.

Żartowniś Tym

Jest rok 1966. Na pokład Batorego wsiadają artyści kabaretu Dudek. Na zaproszenie Polonii, pod wodzą Edwarda Dziewońskiego, wyruszają na podbój Ameryki. Wśród nich jest Stanisław Tym, który całe dnie spędza w swojej kajucie, straszliwie się nudząc. Tym bardziej że jego współlokator, brygadzista sceny z Teatru Komedia, Ryszard Hryniewicz, spędza czas z poznanymi na statku chłopakami z maszynowni. [...] tymczasem Stanisław leży z książką w dłoni i obmyśla plan. Możliwość jego realizacji nadarza się niebawem, kiedy to w kajucie pojawia się stewardesa. Tym odbywa z nią następującą rozmowę (opowiedział mi o tym Wiktor Zborowski):

– Proszę pani, niech pani przyniesie mi taki karton, wie pani, taki duży karton pełen odpadków. Jakichś kurzych mostków, byle czego, łupin po orzechach, skórek po cytrusach, sama pani wie. Chwilę później stewardesa przynosi Stanisławowi sporej wielkości karton po brzegi wypełniony odpadkami spożywczymi. Stanisław wsypuje całą jego zawartość pod materac kolegi Ryszarda, po czym zwraca się do stewardesy: – Proszę pani, a teraz proszę, aby jutro punktualnie godzinie dwunastej przyszedł tu do mnie pan dyrektor Edward Dziewoński.

Dziewoński staje przy drzwiach i kulturalnie puka, inicjując dialog z młodszym kolegą: – Dziecko, o co chodzi? Bo mi tu stewardesa mówi, że Rysio jakieś żarcie zbiera czy coś. – Dudek, no wiesz... Yyy... Zresztą sam zajrzyj pod jego materac.

Edward Dziewoński podnosi materac na łóżku Ryszarda Hryniewicza, drętwieje i własnym oczom nie wierzy. – O ku**a! Stasiek, tyś to widział? – No wiesz, Rysiek ciężko przeżył okupację. – Dziecko! Każdy ciężko przeżył okupację w ten czy inny sposób, ale to jest straszne! Stasiek!

W tym momencie otwierają się drzwi i wchodzi stewardesa.- Panie Edwardzie, dobrze, że pan tu jest, bo chciałam panu powiedzieć, że...– Wiem! Ja wszystko wiem! – Wydaje się, że Dziewoński nie jest w stanie przyswoić już żadnej informacji. – Niech pani nic nie mówi. Niech pani te wszystkie odpadki wyrzuci na moją odpowiedzialność. To jest straszne, ja muszę zawiadomić konsulat w Stanach. [...]

Po południu dyrektor Dziewoński zwołuje zebranie zespołu, oczywiście bez Tyma i Hryniewicza, i ogłasza: – Dzieci! Stała się rzecz straszna. Jeden z nas zwariował.

Jan Kobuszewski szybko sprawdza, który z kolegów nie dotarł na zebranie, i pyta: – Kto? Stasiek Tym? Dziewoński reaguje natychmiast. – Dziecko! Czyś ty oszalał? Stasiek jest normalnym facetem. – Czyli Rysiek Hryniewicz? – dopytuje Kobuszewski. Na co „Dudek” odpowiada dramatycznie: – To tyś powiedział... Dzieci, wzywa mnie kapitan i mówi, że nasz Rysio Hryniewicz gromadzi żarcie w kabinie. Wszędzie! W poduszkach, w materacu, w kołdrze! Ja ślizgałem się po zgniłej kiełbasie! I ten biedny Stasiek żyje w tym potwornym smrodzie. To jest tragedia. Ja muszę dzwonić do ambasadora, bo to grozi konfliktem międzynarodowym!

Wieczorem do kajuty wraca nieco podchmielony, niczego nieświadomy Ryszard Hryniewicz. Zastaje swojego współlokatora Stanisława w nie najlepszym stanie.

– Rysiu, sam widzisz, ja nie czuję się zbyt dobrze. Wiesz, nie pójdę dzisiaj na kolację, ale jeśli mógłbyś przynieść mi coś do zjedzenia, to będę ci wdzięczny.

Ryszard zapewnia kolegę, że zadba o niego, jak tylko potrafi, po czym udaje się do pokładowej restauracji. Siada do wspólnego stołu, przy którym spożywają posiłki artyści kabaretu Dudek. Jednak ta kolacja jest inna. Ryszard kątem oka zauważa, że każdy kęs, który trafia do jego ust, jest bacznie obserwowany przez kolegów z zespołu. Szybko kończy jeść, sięga po kolejne talerze, obficie nakłada jedzenie dla Stanisława.

Napięcie przy stole sięga zenitu. Edward Dziewoński nie wytrzymuje. Podskakuje jak oparzony i krzyczy: – Rysiek!! Co to jest?! – No, ale co? – Zaskoczony Ryszard nie rozumie kontekstu sytuacji. – Rysiek! Ja rozumiem, każdy z nas przeżył okupację w ten czy inny sposób, ale to jest niemożliwe!

I nagle w głowie Ryszarda wszystko układa się w całość. Odstawia talerz i sycząc przez zęby, pędzi do kajuty, by dopaść Stanisława. Koledzy przy stole słyszą jeszcze: – Ja tego s*******na zabiję!

[...] Stanisław ukrywa się i czeka, aż rozemocjonowani koledzy choć trochę się uspokoją. Dwa dni później znajduje go Edward Dziewoński. – Stasiek! Ja mam potworne poczucie humoru, ale tak w konia to mnie jeszcze nikt nie zrobił. W pewnych kręgach to się kwalifikuje do pojedynku. Przez kolejne dni obrażony Dziewoński nie odzywa się do Stanisława słowem. W końcu panowie się godzą i zapominają o całym incydencie.

Powyższy fragment pochodzi z książki Katarzyna Stoparczyk „Tym. Człowiek szczery na trzy litery”, Wydawnictwo Otwarte.

„Tym. Człowiek szczery na trzy litery”, biografiaCzytaj też:
Rafał Kołsut nie żyje. To napisał przed śmiercią w sieci
Czytaj też:
Hollywood w żałobie. Zmarł aktor, którego cały świat znał z „Mortal Kombat”