Od kilku tygodni nie milkną doniesienia na temat rapera Diddy'ego. Sean Combs (bo tak w rzeczywistości nazywa się muzyk) od 16 września przebywa w areszcie, gdyż jest podejrzewany m.in. o stworzenie „przedsiębiorstwa przestępczego, którego członkowie i wspólnicy zajmowali się handlem ludźmi w celach seksualnych, pracą przymusową, porwaniami, podpaleniami, przekupstwem i utrudnianiem wymiaru sprawiedliwości”. 54-latek oczekuje na proces w Metropolitan Detention Center na nowojorskim Brooklynie, choć jego prawnicy kilkukrotnie ubiegali o zwolnienie go za kaucją. Teraz stawił się po raz pierwszy w sądzie.
Początek procesu Diddy'ego
W czwartek 10 października w sądzie w Nowym Jorku zjawił się Sean Combs, a także jego matka oraz dzieci. Jak podał „Daily Mail”, przed budynkiem zjawiło się mnóstwo ludzi, którzy krzyczeli w stronę członków rodziny rapera: „Diddy jest bandytą i zasługuje, żeby go zamknąć”. Prowadzący sprawę sędzia Arun Subramanian przekazał, że proces Diddy'ego rozpocznie się 5 maja 2025 roku. Kolejne spotkanie ma odbyć się 18 grudnia, a obydwie strony mają czas do lutego, aby wnieść ewentualne wnioski.
Prokurator Emily Johnson powiedziała, że prokuratura przewiduje, iż sprawa może potrwać trzy tygodnie, choć nadmieniła, że może się to wydłużyć, gdyby do sprawy dodano dodatkowe zarzuty lub oskarżonych. Adwokat Combsa, Marc Agnifilo, wspomniał z kolei, że przygotują linię obrony, co prawdopodobnie zajmie tydzień.
Co więcej, sędzia zapowiedział, że wyda nakaz zakazujący obu stronom składania oświadczeń na temat tajnych materiałów ławy przysięgłych i innych niepublicznych dowodów w tej sprawie. Stało się tak po tym, jak prawnicy Combsa w środę złożyli wniosek oskarżający rząd o ujawnienie CNN nagrania wideo, na którym raper bije swoją byłą dziewczynę. Kilka godzin później Damian Williams, prokurator USA w Południowym Dystrykcie Nowego Jorku, napisał jednak do sędziego, że „rząd nie był w posiadaniu nagrania przed jego publikacją przez CNN”, więc twierdzenia prawników Combsa nie mają „podstaw faktycznych”.
Tymczasem do mediów przedostają się kolejne informacje na temat muzyka. Wiadomo, że jedną z osób oskarżających Diddy'ego jest tancerka go-go Adria Sheri English. Kobieta pracowała u rapera od 2004 roku i ujawniła, że podczas jego słynnych imprez w Hamptons oraz w Miami, znanych jako „White Party”, była „zmuszana do czynności seksualnych z prominentnymi osobami”. W jednym z wywiadów powiedziała, że na tych wydarzeniach bawiły się znane osobistości, m.in. Donald Trump, Diana Ross czy pastor Al Sharpton.
– Zgodziłam się tam pracować, bo pomyślałam sobie, że jestem na ekskluzywnym wydarzeniu, na którym są Jay-Z i Beyoncé. Nie wiedziałam, że to się przerodzi w coś seksualnego – powiedziała.
Adria dodała, że Diddy gościł na swoich imprezach wszystkie wielkie nazwiska, co sprawiło, że nie miała wątpliwości, iż „warto tam być”.
Czytaj też:
Kolejne osoby ujawniają szczegóły imprez u Diddy'ego. „To było przerażające”Czytaj też:
Wpłynął pozew zbiorowy przeciwko Diddy'emu. Wśród 120 ofiar jest 25 nieletnich