Valentine Monnier to francuska aktorka, fotografka i modelka, która z Polańskim spotkała się ponad 40 lat temu. W tym roku na łamach dziennika „Le Parisien” kobieta oświadczyła, że Polański pobił ją i zgwałcił w kurorcie narciarskim Gstaad w Szwajcarii. W tym samym kurorcie ofiarą Polańskiego miała paść wcześniej niemiecka aktorka Renate Langer.
Mieszkający we Francji polski reżyser postanowił w końcu odpowiedzieć na te zarzuty. Stwierdził, że jest to „nieprawdziwa historia”. – Zupełnie nie pamiętam tego, co mówi Monnier, bowiem jest to nieprawda – mówił. – Jej twarz na opublikowanych zdjęciach coś mi mówi, ale nic więcej. Ona twierdzi, że przyjaciel zaprosił ją do spędzenia kilku dni razem ze mną, ale nie pamięta, kto to był! Łatwo jest rzucać na kogoś oskarżenia, gdy minęły dziesięciolecia i kiedy jest pewne, że żadna procedura sądowa nie może mnie z tego oczyścić – podkreślał.
Zapewniał też, że nigdy nie bił kobiet, a zarzut tego typu pojawił się, ponieważ w jego przypadku „zarzut gwałtu już nie jest sensacją”. Polański podkreśla też, że z przywoływani przez Monnier świadków dwóch już nie żyje, a do trzeciego nie dotarł dziennikarz „Le Parisien”. – Media rzucają się na mnie z niesamowitą siłą. Wykorzystują każde nowe fałszywe oskarżenie, nawet absurdalne i pozbawione treści, ponieważ pozwala im to ożywić historię. To jak powracająca klątwa i nie mogę nic na to poradzić – oceniał Polański. – Przez lata robi się ze mnie potwora. Przyzwyczaiłem się do oszczerstw, moja skóra zgrubiała, stwardniała jak pancerz – podsumował całą sytuację reżyser.
Czytaj też:
Hartman współczuje Polańskiemu. „Bardzo się nacierpiał”Czytaj też:
Spotkanie z Romanem Polańskim w łódzkiej filmówce odwołane „na prośbę reżysera”