„Grafted” ma być doskonałą propozycją dla wielbicieli słynnej „Substancji” z Demi Moore, filmu, który w ubiegłym roku wywołał ogromne zamieszanie i przyniósł aktorce pierwszy w jej karierze Złoty Glob. W nowozelandzkim odpowiedniku tej opowieści także pojawiają się takie tematy, jak wyśrubowane standardy piękna, czy wyobcowanie. Pomysłodawczyni i współscenarzystka filmu Hweiling Ow, azjatycka imigrantka w Nowej Zelandii, czerpała jednak inspirację przede wszystkim z własnych doświadczeń.
– Kiedy po raz pierwszy przeczytałam scenariusz, byłam oszołomiona – mówiła reżyserka Sasha Rainbow, która ma już na koncie nominację do nagrody BAFTA za krótkometrażowy film dokumentalny „Kamali” (2018). – Zastanawiałam się, dlaczego tak łatwo i z taką przyjemnością dałam się porwać tej historii, biorąc pod uwagę jej moralnie wątpliwą i pełną przemocy fabułę. Zrozumiałam, że to dlatego, iż nasza bohaterka, Wei, prowadzi nas przez swoją opowieść z własnej perspektywy. Fantastyczny czarny humor nadaje jej nowy ton, nie pozwalając nam zamknąć protagonistki w jednej szufladce – dodała.
Porównują ten film do głośnej „Substancji”. O czym jest „Grafted”?
„Grafted” to stylowy body horror, szokujący niczym „Substancja” i przewrotny jak „Wredne dziewczyny”. Wei, młoda naukowczyni o oszpeconej twarzy, desperacko pragnie dopasować się do urodziwych koleżanek. Zaczyna eksperymentować ze swoim wyglądem. Wkrótce traci jednak kontrolę nad przebiegiem biologicznych procesów, co przynosi przerażające efekty… Intensywna i mroczna opowieść o obsesji piękna.
Zobaczcie pierwszy zwiastun nadchodzącego filmu:
W sieci pojawiają się już pierwsze recenzje filmu. „Sasha Rainbow ma talent do krwawych widowisk” – czytamy w jednej z recenzji. Grającą Wei rewelacyjną debiutantkę Joyenę Sun chwalono zaś za wielowarstwową, dynamiczną grę aktorską: „Jej występ zmienia się z cichego w cudownie szalony”.
Nowy body horror „Grafted” trafi na ekrany polskich kin już w walentynki 14 lutego.
Czytaj też:
Polski film numerem jeden na Max! Nawet Clint Eastwood nie dał radyCzytaj też:
4 perełki od Netflix i aż 12 nowości od Max. Co warto oglądać w tym tygodniu?