„Czarna Pantera: Wakanda Forever”. Bezspoilerowa recenzja okiem fana MCU

„Czarna Pantera: Wakanda Forever”. Bezspoilerowa recenzja okiem fana MCU

Kadr z filmu „Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu”
Kadr z filmu „Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu” Źródło:Marvel Studios
Na „Czarną Panterę 2” nie czekałem z wypiekami na twarzy. Pierwsza część nie zostawiła w mojej pamięci dość trwałego i ekscytującego śladu. W końcu jednak uległem magii Marvela i na premierę szedłem z dobrą myślą. Po seansie nie czułem wprawdzie rozczarowania, ale też nie czułem tak częstej po produkcjach MCU satysfakcji. Czegoś zabrakło.

Przed drugą częścią „Czarnej Pantery” najwięcej mówiło się oczywiście o braku Chadwicka Bosemana. Nie ma tutaj mowy o żadnych spoilerach czy zmianach w obsadzie. Między filmami aktor zmarł na nowotwór okrężnicy. Osoby odpowiedzialne za Marvel Cinematic Universe podeszły do tego faktu taktownie, z wyczuciem. Nie zdradzając wiele, pozostańmy przy tym, że za poważne potraktowanie tematu śmierci i żałoby należą się autorom tego filmu duże brawa.

To nie brak głównego aktora jest tym, co razi w oczy w najnowszej „Panterze” o polskim podtytule „Wakanda w moim sercu”. Po pewnym czasie uderza nas rozdźwięk pomiędzy „dorosłym” kinem, starającym się dobrze oddać atmosferę po utracie bliskiej osoby, a typowymi niekonsekwencjami i bzdurami kina superbohaterskiego. Nie ma tutaj niczego, czego nie znaleźlibyśmy we wszystkich pozostałych produkcjach Marvela, którymi potrafimy ekscytować się „mimo to”. Wydaje się jednak, że twórcy mocnym początkiem zawiesili sobie poprzeczkę nieco za wysoko, a później z trudem mieszali powagę z typowymi elementami rozrywkowymi.

„Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu”. Główne zarzuty

Nie zamierzam wyliczać dziwnych scen w „Wakanda Forever”, w końcu to recenzja bezspoilerowa. Czasami jednak główni wrogowie realizują swoje cele zbyt łatwo, zwłaszcza w zetknięciu z wysoce zaawansowaną technologicznie afrykańską potęgą. Innym razem z kolei sprytni i świetnie przygotowani złoczyńcy dają się jak dzieci zwabić w pułapkę, co też nie poprawia odbioru całego filmu. Umówmy się jednak, że jeżeli ktoś jeszcze interesuje się MCU i losami „Czarnej Pantery”, to przełknie takie, a nawet gorsze braki logiki. Za daleko w tym zaszliśmy i skoro nie razi nas superbohater walczący tarczą, to dlaczego miałaby odrzucać gwardia z włóczniami?