Film „Norymberga” Jamesa Vanderbilta oparty jest na książce Jacka El-Haia „Norymberga. Naziści oczami psychiatry”, w której to dziennikarz skupia się na kulisach procesów zbrodniarzy wojennych, ale także na całej historii życia – oraz śmierci – Douglasa M. Kelleya – mężczyzny, który otrzymał zadanie przesłuchania i zbudowania relacji ze zbrodniarzami wojennymi. Miało to rzekomo potwierdzić ich zdolność do udziału w procesie, a dodatkowo zapewnić, że nie popełnią samobójstwa przed tym, jak staną na ławie oskarżonych.
W rzeczywistości chodziło głównie o zdobycie informacji z pierwszej ręki na temat sposobu, w jaki będą chcieli prowadzić swoją obronę – w tym kontekście najbardziej znaczącym ogniwem był Hermann Göring.
Reżyser przyznał w wywiadzie, że to właśnie w relacji El-Haia o interakcji amerykańskiego psychiatry Douglasa Kelleya z Hermannem Göringiem „odnalazł swój punkt widzenia” na przedstawienie tego wydarzenia historycznego. I o tym trzeba pamiętać, oglądając ten film.
To nie jest typowy dramat wojenny. To niemalże psychologiczne studium tego, kim jesteśmy i kim możemy się stać.
Jak rozpoznać potwora
Akcja „Norymbergi” rozpoczyna się latem 1945 r., niedługo po kapitulacji III Rzeszy. Pod austriackim miasteczkiem Radstadt, na południe od Salzburga, amerykańscy żołnierze natrafiają na podróżującego kuloodpornym mercedesem Hermanna Göringa (granego przez Russella Crowe’a), najwyższego rangą żyjącego jeszcze dostojnika III Rzeszy.
