Odwrócił się od USA i wybrał Rosję. Ostatni film gwiazdora był polityczną deklaracją?

Odwrócił się od USA i wybrał Rosję. Ostatni film gwiazdora był polityczną deklaracją?

Steven Seagal
Steven Seagal Źródło: Newspix.pl / ABACA
Blisko 6 lat temu premierę miał ostatni film z udziałem Stevena Seagala. Co ciekawe, aktor wygłosił w nim kilka kwestii, które zapowiedziały jego późniejsze decyzje.

Ostatni film Stevena Seagala nie tylko zamknął pewien etap w jego aktorskiej karierze, ale dla wielu widzów i krytyków był też symbolicznym zwrotem ku Wschodowi. W dialogach, jakie wypowiadał jego bohater, można dopatrzeć się aluzji do późniejszych decyzji artysty – porzucenia Stanów Zjednoczonych i przyjęcia rosyjskiego obywatelstwa. Czy Steven Seagal odgrywał w filmie samego siebie?

Ekranowe słowa Seagala jako zapowiedź jego ucieczki na Wschód

Steven Seagal był bez wątpienia ikoną kina akcji lat 90. W swoim ostatnim filmie „Beyond the Law” z 2019 roku aktor – znany z bezkompromisowych ról stróżów prawa – wcielił się w skorumpowanego byłego policjanta, który z pozoru stoi po stronie sprawiedliwości, ale w rzeczywistości działa na własnych zasadach. To nie pierwszy raz, gdy Seagal zagrał moralnie niejednoznaczną postać – jednak tym razem jego ekranowe wypowiedzi zyskały nowy kontekst.

Otóż w jednej ze scen pada znamienne zdanie: „Lojalność nie należy się państwu, które zdradziło własnych obywateli”. Choć w momencie premiery niewiele osób zwróciło na te słowa uwagę, dziś, po publicznych deklaracjach aktora, brzmią jak zapowiedź jego politycznego coming outu. W 2016 roku Seagal przyjął bowiem rosyjskie obywatelstwo, a prezydent Władimir Putin wręczył mu paszport osobiście. Od tego czasu Seagal wielokrotnie występował jako ambasador dobrej woli Federacji Rosyjskiej, w tym na terenie byłych republik radzieckich.

W wywiadzie dla Rossiya 24 aktor mówił: „Uważam Rosję za dom. Kocham ten kraj, czuję się tu szanowany. W USA czułem się jak wróg własnego państwa”. Ze względu na to, krytycy – zarówno filmowi, jak i polityczni – nie pozostawiają na Seagalu suchej nitki. W felietonie dla „The Guardian”, dziennikarz Luke Harding napisał: „Seagal to już nie aktor. To narzędzie propagandowe Kremla, które niebezpiecznie miesza fikcję filmową z rzeczywistością polityczną”.

Również polscy publicyści nie kryją zaskoczenia. W recenzji dla „Polityki” Tadeusz Sobolewski zauważył: „Jego ostatnia rola wydaje się być rodzajem rozliczenia – nie tylko z Ameryką, ale też z własnym wizerunkiem bohatera. Seagal nie gra już superbohatera, ale człowieka, który, jak sam aktor, zrywa z dotychczasowym życiem”.

Obecnie Steven Seagal mieszka w Moskwie, gdzie korzysta z pełni przywilejów gwiazdy i politycznego sprzymierzeńca. Często pojawia się na państwowych wydarzeniach, udziela wywiadów prokremlowskim mediom i otwarcie krytykuje amerykańską politykę. Dla jego fanów to postępowanie jest szokiem. Dla innych – logicznym finałem wieloletniego dryfu w stronę wschodniego autorytaryzmu. Niezależnie od oceny, jedno jest pewne: życie Stevena Seagala stało się spektaklem – i to takim, którego scenariusz pisze sama historia.

Czytaj też:
Kultowy bohater sięgnął dna. Szkoda, że tak to się skończyło
Czytaj też:
Piękna i utalentowana aktorka została zniszczona. Przeżyła elektrowstrząsy

Źródło: WPROST.pl