Jerzy Stuhr był aktorem niezwykle zasłużonym dla polskiej kultury. Fani zapamiętają go z setek różnych ról – od „Amatora” i „Dekalog” po „Seksmisję”, „Kilera”, „Kingsajz”, „Obywatela Piszczyka” czy „Shreka”. W trakcie swojej kariery wyreżyserował też wiele produkcji, które zdobyły ogromne uznanie publiki, w tym „Korowód” czy „Pogodę na miłość”.
W chwili śmierci miał 77 lat i od dłuższego czasu walczył o powrót do zdrowia. Jego pierwsze problemy zaczęły się w 1988 roku, kiedy przeszedł zawał. Kolejny miał w 2016 roku, pięć lat po tym, jak dowiedział się, że ma raka krtani. W lipcu 2020 roku przeszedł udar mózgu. W licznych powrotach do zdrowia pomagała aktorowi jego żona, Barbara Kóska, skrzypaczka (później artystki Capelli Cracoviensis i założycielki zespołu Amar Corde), z którą ślub wziął w 1971 roku i doczekał się dwójki dzieci – Macieja i Marianny.
Barbara Stuhr po raz pierwszy o śmierci męża: Miał kłopot z rzeczywistością
Dwa miesiące po śmierci aktora, jego żona udzieliła pierwszego wywiadu, w którym opowiedziała o chorobie, z jaką zmagał się Jerzy Stuhr.
– Dla mnie, dla otoczenia wydawało się, że jest on całkiem normalny. Natomiast ta choroba poczyniła pewne ubytki w jego głowie i miał pewne niedobory, z którymi trudno było się zorientować na samym początku. Zwłaszcza że on to wypierał. A ponieważ był dobrym aktorem, to nawet mnie było strasznie trudno się zorientować, że coś tam jest nie tak – przyznała w „Halo tu Polsat”.
Skrzypaczka podkreśliła, że zajęło jej bardzo dużo czasu to, aby zorientować się, że jej mąż „po prostu pewnych rzeczy nie rozumie”. – Myślałam, że on niedosłyszy, bo miał niedosłuch. Coś tam do niego mówiłam, to on nie odpowiadał. Potem o coś zapytałam, to odpowiadał jakąś głupotę. Dopiero po jakimś czasie się zorientowałam, że on ma kłopot z rzeczywistością – wyjaśniła.
Jednocześnie, jak przyznała skrzypaczka, jej mąż nie chciał, by publicznie mówiono o tym, że ma „problemy z rodzajem demencji” czy że „bywał przygnębiony i się chował”.
– On nigdy mi nie powiedział: „Basia, nie mam siły, daj mi spokój”. Nie. „Fantastycznie! Wszystko jest fantastycznie” – powiedziała. – Moja żałoba nie jest za spektaklami, za kinem. Moja żałoba jest za tym kimś, kto po prostu już się nie odzywał, ale mnie dotknął albo popatrzył. No i trzeba po prostu z tym żyć – dodała.
Czytaj też:
Tłumy na pogrzebie Jerzego Stuhra. Padły niezwykle wzruszające słowaCzytaj też:
Opublikowano nekrolog Jerzego Stuhra. Pewien fragment wzbudza kontrowersje