„Przez Atlantyk”. Natalia Przybysz dla „Wprost”: Byliśmy małą skorupką na środku niczego

„Przez Atlantyk”. Natalia Przybysz dla „Wprost”: Byliśmy małą skorupką na środku niczego

Natalia Przybysz
Natalia Przybysz Źródło: TVN
Już dziś pierwszy odcinek programu „Przez Atlantyk”. Odcięta od świata, nieprofesjonalna załoga musi pokonać Atlantyk i stać się jedną ekipą. Wokalistka Natalia Przybysz zdradziła nam jak poradziła sobie z tym wyzwaniem.

Na jachcie zobaczymy Maję Hirsch, Natalię Przybysz, Renatę Kaczoruk, Antka Królikowskiego, Liroya i Zygmunta Miłoszewskiego. Nieprofesjonalna ekipa będzie skazana tylko na siebie. Rejs potrwa kilka tygodni i zakończy się u wybrzeży Gwadelupy, ale droga nie będzie łatwa – szkwał, burza z piorunami, brak prądu i wody pitnej – to tylko nieliczne ze zjawisk, które mogą spotkać ich w drodze do celu. Uczestnicy będą musieli oszczędzać wodę i prąd, obok nie będzie szalupy asekurującej. Jak zdradziłam nam Natalia Przybysz „przeżyła dzięki dwóm czynnikom”.

– Pierwszy z nich to gotowanie. Mogłam tworzyć dania dla całej załogi i to było dla mnie sensem codzienności. Co rano budziłam się z pomysłem co ugotuję, a to bardzo ważne, żeby mieć taką „małą wolność”, coś do stworzenia i jakiś sens bycia. Lubię się opiekować innymi, dlatego rola kucharza była dla mnie idealna. Poza tym, moja wege-krucjata polega na karmieniu ludzi kuchnią roślinną więc to się idealnie wpisywało – powiedziała Przybysz.

Wokalista dodała, że nie bez znaczenia była też ekipa, z którą brała udział w tej przygodzie. – Jest też drugi czynnik, dzięki któremu przeżyłam – ludzie, z którymi czułam się bezpiecznie. Przede wszystkim Adam Skomski i Roman Paszke, czyli nasi prawdziwi żeglarze, którzy nas przewieźli przez ten Atlantyk – tak to nazwę. Ale myślę, że też dzięki przychylności Matki Natury, dzięki niej ocean okazał się nam przychylny. Byliśmy naprawdę małą skorupką na środku niczego – podkreśliła.

Przybysz o programie „Przez Atlantyk”: Były napięcia

Ekipa sześciu osób ze świata show-biznesu nie znała się wcześniej zbyt dobrze. Niektórzy – jak Natalia Przybysz – nie znali przed programem reszty uczestników. Załoga była odcięta od świata, nie mogli korzystać z telefonów komórkowych i do dyspozycji mieli tylko swoje towarzystwo. W takich warunkach łatwo o napięcia i konflikty. – Do czasu rejsu nie znałam nikogo, ale oczywiście napięcia były. Niemniej nie mogę zdradzać zbyt wiele. Myślę, że to było bardzo złożone psychologicznie, co tam się działo – dodała wokalistka.

instagramCzytaj też:
U uczestniczki „Hotelu Paradise” zdiagnozowano nowotwór