Gabriela Keklak: Czy mogą panowie opowiedzieć swoje „wiedźmińskie” historie? Czy byliście fanami książek Sapkowskiego, zanim zaczęliście pracę nad serialem? Jak ta wcześniejsza znajomość z tematem, bądź właśnie jego poznawanie w trakcie, wpłynęło na to, jakie rozwiązania proponowaliście w produkcji?
Michał Niewiara: Wiedźmin i ja mamy po 35 lat. Czy to przypadek? Nie sądzę (śmiech). Fanem Sapkowskiego stałem się jeszcze w gimnazjum. Kolega pożyczył mi swoje książki, a ja każdego wieczora je pożerałem, jedną za drugą. Pamiętam, z jaką niecierpliwością czekałem na polską ekranizację „Wiedźmina”. Po studiach trafiłem do Platige Image, gdzie powstawały cinematiki – czyli animacje – do gier CD Projektu. Wtedy byłem jeszcze na początku swojej drogi zawodowej, więc przy nich nie pracowałem.
Kiedy zatem ta pana pasja do „Wiedźmina” połączyła się z pracą?
Michał Niewiara: Prawdziwa podróż zaczęła się dla mnie, kiedy wiedźmińska historia trafiła do Netfliksa i zacząłem pracować z Tomkiem Bagińskim jako tzw. Lore Consultant. Moją rolą było czuwanie nad tym, czy scenariusz jest zgodny ze światem książkowym. Oczywiście nie ingeruję w to, co napiszą scenarzyści. Staram się, żeby np. nowe elementy wprowadzone w serialu były spójne ze światem stworzonym przez Andrzeja Sapkowskiego i oddawały jego atmosferę.
Panie Mateuszu, a jak to było w pana przypadku? Czy był pan równie wielkim fanem Sapkowskiego i „Wiedźmina”?
Mateusz Tokarz: Oczywiście znałem twórczość Sapkowskiego jeszcze przed pracą przy serialu, ale nie czytałem wszystkiego. Intensywnie nadrabiałem, kiedy dowiedziałem się, że Platige będzie odpowiadał za część postprodukcji. Zależało mi na tym, żeby sobie przypomnieć zarówno to, co przeczytałem, jak i zaznajomić się z tym, czego jeszcze nie znałem.
Pamiętacie, jak wyglądały pierwsze rozmowy dotyczące pracy z Netfliksem?
Mateusz Tokarz: Towarzyszyła nam olbrzymia ekscytacja, bo wiedzieliśmy, że będziemy tworzyć coś niezwykłego i rozwijającego. Mieliśmy świadomość tego, że zaczynamy coś, czego nikt w naszym regionie do tej pory nie robił, bo żadne studio przed nami – i chyba nawet do tej pory – nie współpracuje bezpośrednio z centralą Netfliksa. Są oczywiście realizowane polskie produkcje lokalne, ale to trochę co innego. Przyznam szczerze, że nawet do końca pracy przy samej postprodukcji nie spodziewaliśmy się takiej głośnej premiery, tak dużej promocji, ani tak ogromnej popularności serialu. To nas mocno zaskoczyło. Później wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Premiera, popularność na świecie, zainteresowanie mediów. Wszystko to jest oczywiście przyjemne… i nieoczekiwane!