Maja Ostaszewska jest jedną z gwiazd, które włączyły się w akcję pomocy migrantom koczującym przy granicy polsko-białoruskiej. Aktorka m.in. zorganizowała zbiórkę darów i udała się do Hajnówki, aby wspomóc aktywistów z Grupy Granica. Działania artystki oburzyły m.in. Stanisława Janeckiego. Publicysta i gospodarz programu „W tyle wizji” w TVP Info skrytykował Maję Ostaszewską, która podczas konferencji prasowej ze łzami w oczach mówiła o trudnej sytuacji migrantów.
– Nagroda za najlepszą rolę pierwszoplanową, za efekty specjalne, za charakteryzację, dźwięk, scenariusz adaptowany i dla odkrycia roku. Diamentowy Debil – stwierdził publicysta sugerując, że aktorka udaje wzruszenie.
Granica polsko-białoruska. Relacja Mai Ostaszewskiej
Maja Ostaszewska pojawiła się na konferencji Grupy Granica. – Wczoraj spotkaliśmy małżeństwo i ich przyjaciela. Ci ludzie zostali pobici, zabrano im pieniądze, jeden z mężczyzn został uderzony łomem w głowę, trafił do szpitala, zabrano im wszystkie dokumenty – powiedziała aktorka. – Jego żona bała się, że zostanie sama, że gdy wróci do lasu zostanie zgwałcona, że już nigdy nie zobaczy swojego męża – dodała ze łzami w oczach.
Zdaniem artystki ogromna część polskiego społeczeństwa nie może spać po nocach widząc, co dzieje się przy polskiej granicy. – Przez tych parę dni widziałam też rzeczy rozrywające serce. Wczoraj, chodząc po lesie z zupą, z rzeczami, w które będą mogły przebrać się ludzie, których spotkam, spotkaliśmy trzy puste obozy. W jednym z nich musiała być rodzina z malutkimi dziećmi. Były tam porzucone małe kaloszki, pieluchy i rzeczy, które bierze się do samolotu na krótką podróż. Nie zdążyliśmy im pomóc, nie wiemy, jak zostali zabrani, ale ten obóz wyglądał dramatycznie – opowiadała Maja Ostaszewska.
– Moi przyjaciele dzień wcześniej spotkali trzech nastolatków z Syrii i Iraku, w wieku 15-16 lat. Byli tak zmarznięci i tak wykończeni, również psychicznie, że nie byli w stanie sami się przebrać – relacjonowała aktorka.
Czytaj też:
Aktor z „M jak miłość” pomagał migrantom na granicy. „To potwornie smutne”