Tamara Gonzalez Perea: Moje babcie były szamankami. Mam to w genach

Tamara Gonzalez Perea: Moje babcie były szamankami. Mam to w genach

Tamara Gonzalez Perea
Tamara Gonzalez PereaŹródło:archiwum prywatne
Jestem w połowie Panamką. Moja babcia była szamanką, moja prababcia była szamanką z dżungli Ameryki Południowej. A moje babcie od strony mamy miały wiedzę słowiańskich znachorek i szeptuch. Mam to w genach i czerpię z tego na co dzień, by pomagać sobie i innym – mówi Tamara Gonzalez Perea, która popularność zdobywała jako blogerka modowa Macadamian Girl, a dziś skupia się na warsztatach dla kobiet.

Wprost: Nie chcesz już być „panią od mody” albo „panią z telewizji”?

Tamara Gonzalez Perea: Uwielbiam pracę w telewizji. Jest bardzo wymagająca, wiąże się z dużą presją, ale z drugiej strony telewizja jest medium, które pozwala trafiać tam, gdzie czasem za pośrednictwem internetu trafić nie można. Na pewno telewizja jest w moim sercu i sądzę, że długo w nim będzie. Jednak ostatnio, także w związku z pandemią, po prostu zaczęłam wypuszczać w świat projekty, które w szufladach czekały na realizację. Otwieram na przykład sklep z szamańskimi rzeczami.

Co będziesz sprzedawać?

Rękodzieło, bębny szamańskie, szałwię, Palo Santo, które sprowadzam z Peru. Ponieważ rzeczy służące do okadzania są dziś modne, stały się biznesem, na rynku dużo jest takich naturalnych kadzideł pozyskiwanych z dopiero co posadzonych drzew, a tak nie powinno być. Tymczasem Palo Santo uczciwie zebrane pochodzi z drzew, które umarły w sposób naturalny, jest ceremonialnie przygotowywane. I właśnie takie będę sprzedawała.

W sklepie będzie też biżuteria, szaty, ubrania, kryształy i kryształowe czaszki, z którymi pracuję. Moim marzeniem jest zresztą podróżowanie do różnych zakątków świata, do rdzennych plemion, i pokazywanie rzemieślniczych produktów wywodzących się stamtąd. Tworzę też markę modową.

Czyli jednak z modą nie skończyłaś.

W końcu mogłam się na tym skupić. Dlatego nie dystansuję się od mody. Prawda jest taka, że przez lata moda była dla mnie językiem komunikacji, służyła do mówienia o tolerancji, różnorodności, kobiecości, mówiła o manifestowaniu siebie. Ale w pewnym momencie ten język przestał mi wystarczać. Doszłam do punktu, w którym uświadomiłam sobie, że post pt. „Dlaczego warto rozważyć terapię” albo „Jak rozpoznać oznaki depresji”, niekoniecznie ma rację bytu na blogu modowym. Że fajnie byłoby rozszerzyć tę publiczność, która przychodziła na mojego bloga.

Źródło: Wprost