Kilka dni temu portal Pudelek przekazał powołując się na informatora, że Polsat na swój koncert sylwestrowy zaprosił Andrę Bocelliego. Po światowej sławy tenora miał polecieć do Mediolanu Krzysztof Ibisz, co mocno podgrzało oczekiwanie na czwartkową imprezę. Jak się jednak okazało, włoski gwiazdor nie przyleciał do Polski. Zastąpił go Czadoman, który wygrał ostatnią edycję programu „Twoja twarz brzmi znajomo” udowadniając, że wcielanie się w zagranicznych artystów nie stanowi dla niego wyzwania.
Andrea Bocelli w Polsacie? Niektórzy się nabrali
Wokalista wystąpił u boku Małgorzaty Walewskiej, z którą zaśpiewał „Time to say goodbye” czyli przebój wykonywany w oryginalne przez wspomnianego Bocelliego i Sarah Brightman. O ile część widzów wyraziła pochlebne opinie, o tyle niektórzy mieli do stacji pretensje, chociaż Polsat w swoich zapowiedziach nie deklarował, że zaprosił „prawdziwego” tenora. „Żenada. Prawdziwy Andrea Bocelli zwija się że śmiechu” – czytamy w jednym z komentarzy na Instagramie.
Podobnych wpisów jest więcej, a jedna z internautek napisała o „katastrofie”. „Jak można było wierzyć, że Ibisz poleci helikopterem po wokalistę i że jeszcze tak szybko nauczył się latać. Już to samo w sobie było śmiechu warte, a co dopiero finał jaki okazał się totalną katastrofą, bo ludzie od razu zauważyli że coś jest nie tak, jak być powinno" – dodała.
Czytaj też:
Doda i Maryla Rodowicz zaskoczyły Beatę Kozidrak. „Popłaczę się zaraz”