50 lat temu, w nocy z 8 na 9 sierpnia 1969 roku członkowie sekty Charlesa Mansona dokonali morderstwa na 10050 Cielo Drive w Los Angeles w Kalifornii. Z ich rąk zginęli: aktorka, modelka i żona Romana Polańskiego Sharon Tate, która była w ósmym miesiącu ciąży, jej przyjaciel i stylista Jay Sebring, scenarzysta Wojciech Frykowski, jego partnerka Abigail Folger – dziedziczka fortuny kawowej i córka Petera Folgera. Następnego dnia banda zabiła także małżeństwo LaBianca – Leno i jego żona Rosemary, byli właścicielami sieci supermarketów.
Czytaj też:
Zbrodnia, która wstrząsnęła Ameryką. 50 lat temu banda Charlesa Mansona zabiła Sharon Tate
Przywódca sekty jest teraz przedstawiany w wielu produkcjach – wrócił m.in. w nowym filmie Quentina Tarantino „Pewnego razu... w Hollywood”, ale też w drugim sezonie serialu „Mindhunter”. Gra go zresztą w obydwu produkcjach ten sam aktor – Damon Herriman.
Ze względu na to, że Manson umarł w listopadzie 2017 roku, aktor Holt McCallany przygotowując się do swojej roli w drugim sezonie serialu Netfliksa, rozmawiał z Bobbym Beausoleilem, który przyłączył się do bandy w 1968 roku. Rok później torturował i zabił muzyka Gary'ego Hinmana. Po tygodniu został schwytany i od tamtej pory przebywa za kratkami.
– Bobby zabił człowieka – nie staram się tego faktu pomniejszać – ale za to przestępstwo spędził w więzieniu pół wieku – mówi aktor McCallany. – Zapytałem go o wszystkie szczegóły dotyczące zbrodni Mansona i mogę teraz szczerze przyznać, że Bobby zasługuje na drugą szansę. Spędził w więzieniu 50 lat i nie popełni kolejnego przestępstwa. Byłbym w stanie się o to założyć za cenę swojego życia – podkreślił. Aktor zaznaczył, że jego odważne stanowisko nie odnosi się oczywiście do wszystkich morderców. – Ale nie możesz po prostu pomalować wszystkich tym samym pędzlem. Musisz spojrzeć na każdego po kolei – ocenił.
McCallany przyznał, że sam próbował to zrobić. Odwiedził też w zakładzie poprawczym w Nowym Jorku Davida Berkowitza, amerykańskeigo seryjnego mordercę, który przyznał się do zabicia sześciu ludzi i ranienia kilku innych w Nowym Jorku w poźnych latach 70. XX wieku. Jak opowiada aktor, chciał "spojrzeć mu w oczy i sam zdecydować, czy to ten sam człowiek, który niegdyś dokonał mrożących krew w żyłach zbrodni". Niestety, mężczyzna zatrzasnął przed nim drzwi swojej celi i nie chciał z nim rozmawiać.
Aktor przyznał jednak, że nie zamierza się poddać i dopóki będzie grał w serialu, będzie też starał się odwiedzać morderców w więzieniach, aby dowiedzieć się o nich więcej. – Nie boję się niczego. Staram się wejść w umysły tych ludzi i naprawdę je złamać. Ale jednocześnie jestem pod ogromną presją prawdziwych agentów FBI, którzy próbują usunąć takich ludzi z naszych ulic. Jeśli nie wykonają dobrze swojej pracy, ktoś zginie. Ja jestem tylko aktorem w serialu – dodał.
Drugi sezon serialu „Mindhunter” można oglądać już na platformie Netflix.
Galeria:Serial „Mindhunter” - pierwsze zdjęcia z 2. sezonu