Tym razem niezłomny Irańczyk poszedł na całość. Zatrudnił ogromną ekipę, popularną w ojczyźnie aktorkę Behnaz Jafari i wyjechał daleko poza Teheran. Na północy kraju ruszył plan zdjęciowy pełną gębą - oficjalnie, bez ukrywania się, jak to miało miejsce do tej pory, gdy reżyser w „To nie jest film” (2011) i „Closed Curtain” (2013) kierował kamerę na siebie i opowiadał o swojej sytuacji. Teraz Panahi powraca do tematów, które napędzały jego twórczość na początku, a apogeum osiągnęły w obsypanym nagrodami, m.in. Złotym Lwem w Wenecji „Kręgu” z 2000 roku.
Reżyser, który sam wychowywał się w licznej rodzinie, zawsze z ciekawością przyglądał się ludziom ze swojego otoczenia. - Ojciec bardzo uważnie wsłuchiwał się, o czym jego matka dyskutuje z ciotkami, jakie są ich bolączki i strapienia, co ich cieszy, a co niepokoi. Był tymi rozmowami zafascynowany, co przełożyło się na jego zainteresowanie zwykłym człowiekiem, którego zawsze stawiał w centrum swoich filmów - mówi mi Solmaz Panahi, córka reżysera, z którą spotykamy się w Toruniu na 16. edycji festiwalu Tofifest, gdzie w imieniu ojca odebrała Złotego Anioła za niepokorność. - Jafar nigdy nie przestanie robić filmów, niezależnie od tego, co każe mu władza - zapewniała ze sceny, odbierając nagrodę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.