Jak tłumaczy artystka w swojej nowej książce, wszystko zaczęło się od tego, że próbowano wyleczyć jej wysokie ciśnienie przy pomocy leków homeopatycznych. To doprowadziło do tego, że jej nerki były sprawne tylko w 20 procentach. Wówczas Turner pomyślała o dramatycznym kroku. W Szwajcarii legalna jest „śmierć na życzenie”. Dochodzi do tego przy asyście odpowiednio powołanych do tego osób. – Nie tak wyobrażałam sobie życie, ale toksyny w moim ciele zaczęły je przejmować. Nie mogłam jeść. To było przetrwanie, a nie życie – pisze artystka. – Zaczęłam myśleć o śmierci. Skoro moje nerki funkcjonowały coraz gorzej i to był dla mnie czas, by odejść, mogłam to zaakceptować. (...) Nie przejmowałam się myślą o umieraniu, ale martwiłam się, w jaki sposób to nastąpi – dodaje.
78-latka przyznaje, że jej mąż Erwin Bach „zaszokował ją mówiąc, że chce jej oddać jedną ze swoich nerek”. To uratowało jej życie. Do operacji doszło w 2017 roku. Piosenkarka zaznacza, że od czasu operacji stara się żyć pełnią życia.
Czytaj też:
Narkotykowy baron wśród półnagich kobiet w teledysku. Policja szuka go od dwóch lat