W mającym obecnie ponad 800 tys. odtworzeń wywiadzie na Kanale Zero, Samuel Pereira i Krzysztof Stanowski poruszyli między innymi temat Bartosza Gonzaleza, który w połowie grudnia 2023 roku, ujawnił w rozmowie z Wirtualną Polską, jak wyglądała jego praca w telewizji publicznej. Teraz były „paskowy” TVP ponownie udzielił wywiadu portalowi.
Były „paskowy” z TVP o zależnościach towarzyskich w telewizji
Bartosz Gonzalez wyjaśnił, że Samuel Pereira nie zaprzeczał jego słowom i nie prostował ich, sugerując, że wskazuje to na fakt, że były one prawdziwe. Jednocześnie zaznaczył, że Pereira, który wcześniej zwolnił z TVP także jego, już nie pracuje w tej telewizji, jednak wciąż są tam osoby, które „odnajdują się w wszystkich układach towarzyskich”. Doprecyzował, że chodzi o „zależności, które trzeba znać, żeby tam trwać”.
– Przecież po zmianie władzy zostało tam mnóstwo ludzi z dawnej TVP. Ba, niektórzy przetrwali już z siedem ekip, choć to trudne do wyobrażenia. Nie wiem, jak można mieć w takiej sytuacji spokojne sumienie – stwierdził.
Bartosz Gonzalez: Przecież mogłem siedzieć cicho
Jak mówił Gonzalez, on też mógł „siedzieć cicho” i nie decydować się na poprzedni wywiad, jednak „wolał się zbuntować i opowiedzieć prawdę”. – A teraz płacę za to cenę – dodał i wyjaśnił, że PiS wyrzucił go z TVP w sierpniu, na długo przed wyborami. Jak mówi, powodem tego był fakt, że „nie pasował im, bo nie robił wszystkiego tak, jak mu kazali i jak robili inni”.
Gonzalez przyznał, że szuka pracy, jednak bezskutecznie. Na ostatniej z rozmów miał usłyszeć, że jest „niezatrudnialny”. – Za duży smród się za mną ciągnie – powiedział.
Mężczyzna ujawnił też, że zabrał się za pisanie dziennika „paskowego” z TVP. – Roboczy tytuł to „Mój pasek, mój pasek, mój bardzo wielki pasek” – wyznał i dodał, że opisze tam ludzi, którzy są anonimowi, a mieli duży wpływ na to, „co się tam działo”.
Czytaj też:
Były „belkowy” TVP Info przerywa milczenie. Przepisywali to, co dostali od Pereiry i innych dyrektorówCzytaj też:
Zniknęła z mediów po wizycie w „Sprawie dla reportera”. Teraz się tłumaczy