Martyna Wojciechowska już od kilkudziesięciu lat funkcjonuje w polskim show-biznesie jako jedna z najpopularniejszych podróżniczek. 50-latka od 2009 roku realizuje dla TVN serię „Kobieta na krańcu świata”, jednak wiele osób pamięta jeszcze format, przy którym pracowała wcześniej. „Misja Martyna” miała swoję premierę w 2004 roku. To właśnie na planie tej produkcji doszło do wielkiej tragedii.
Wypadek na planie „Misja Martyna”
Program „Misja Martyna” był realizowany w ciężkich warunkach i był dedykowany pasjonatom przygód. Martyna Wojciechowska docierała w nim do najodleglejszych, rzadko odwiedzanych przez turystów zakątków świata, rezygnując z luksusowych hoteli i komfortowych środków lokomocji. Niejednokrotnie musiała przełamywać własne uprzedzenia i uczyć się zasad panujących w danej społeczności. Twórcy formatu opisywali: „Zdjęcia przyniosły wiele zaskakujących sytuacji. Okazało się, że scenariusz wyprawy pisze sama rzeczywistość, która przerosła oczekiwania realizatorów”. Niestety te wydarzenia nie zawsze były pozytywne.
Martyna Wojciechowska właśnie w swoich mediach społecznościowych wróciła wspomnieniami do tragedii, która miała miejsce w nocy z 17 na 18 października 2004 roku. Wówczas realizowali odcinek formatu „Misja Martyna” na Islandii. „Było późno, padało, kierowca wpadł w poślizg, dachowaliśmy” – napisała, dodając, że jej przyjaciel Rafał Łukaszewicz, operator kamery, mąż i ojciec dwójki (wówczas 3-letnich) bliźniaków zginął na miejscu. „Umierał na moich oczach, a ja chciałam wierzyć, że to wszystko się nie dzieje. Rafał nie przeżył. Drugi operator Witek Szczepan był w stanie ciężkim” – wspominała.
„Ja miałam złamany kręgosłup i na wiele miesięcy zostałam unieruchomiona, a lekarze powtarzali mi, że już nigdy nie wrócę do pełnej sprawności, do swojego życia sprzed wypadku. Przepłakałam wtedy wiele nocy, dni przechodziły w tygodnie. «Dlaczego on, a nie ja?» – pytałam. Nie chciałam się budzić, wtedy wolałabym zniknąć. «Dlaczego ocalałam? Po co?» – powtarzałam. I właśnie w tym najgorszym momencie obiecałam sobie, że spłacę swój dług, bo bycie ocalałą to wielkie zobowiązanie wobec świata. Że przeżyję to moje życie podwójnie – za mnie i za Rafała. Że choć spróbuję nadać sens swojemu istnieniu i będę pomagała innym” – wyznała dziennikarka.
W kontynuacji poruszającego wpisu Martyna Wojciechowska zwróciła się do zmarłego przyjaciela i wspomniała o tym, że poznała jego rodziców, a także ukochaną i dzieci. „Rafi, mam nadzieję, że patrzysz tu dziś na nas z góry z dumą. Żyjemy najlepiej, jak umiemy. Twoi rodzice są wyjątkowi. Od kiedy ich poznałam, zrozumiałam, dlaczego Ty byłeś tak wyjątkowy i pełen pasji. Alicja jest cudowną mamą i babcią. Bo Ula urodziła dwoje dzieci, wiesz? A bliźniaki Julka i Kuba są już dorośli i są wspaniali. Rozjechali się po świecie, ale dziś na cmentarzu spotkali się wszyscy, którzy Cię kochają” – zdradziła.
Podróżniczka wyznała także, że po 20 latach najbliżsi nadal tęsknią za Rafałem Łukaszewiczem i podkreśliła, że wierzy, iż kiedyś, gdzieś na szczycie góry się wszyscy razem spotkają. Poinformowała też, że opublikowana fotografia w towarzystwie operatora to jedno z ich ostatnich zdjęć na planie. „Potem już nic nie było takie samo” – zakończyła.
Jej post post skomentowało mnóstwo osób. Wśród nich znalazły się dzieci tragicznie zmarłego mężczyzny. Kuba Łukaszewicz napisał: „Codziennie silniejszy Tato. Kolejne szczyty gór przed nami... Martyna, dobrze, że jesteś, kocham”, natomiast Julia Łukaszewicz dodała: „Na zawsze w sercu. Kocham najmocniej”.
instagramCzytaj też:
Tego Martyna Wojciechowska nie wybaczy partnerowi. „To nie pomaga w życiu”Czytaj też:
Martyna Wojciechowska zaskoczyła wyglądem na ramówce TVN. „Po raz pierwszy w życiu”