Justyna Steczkowska wyznała, że miała „poród lotosowy”. „Pępowina wysycha i wygląda jak księżycowy patyk”

Justyna Steczkowska wyznała, że miała „poród lotosowy”. „Pępowina wysycha i wygląda jak księżycowy patyk”

Dodano: 
Justyna Steczkowska
Justyna Steczkowska Źródło: Instagram / Justyna Steczkowska
Justyna Steczkowska zachwala w sieci poród lotosowy. Zwolenników tej metody przybywa, a eksperci ostrzegają, że może to być śmiertelnie niebezpieczne dla dziecka.

Jeszcze do niedawna tradycją na sali porodowej było przecinanie pępowiny przez partnera rodzącej kobiety. Teraz jednak pojawił się nowy „trend” – wiele kobiet decyduje się na nieprzecinanie pępowiny. Nazywa się to porodem lotosowym. Łożysko zostaje połączone z dzieckiem pępowiną do czasu, aż samo odpadnie. Zwolennicy tej metody mówią, że chodzi o spokojną adaptację dziecka do świata zewnętrznego, ale też twierdzą – podobnie, jak Justyna Steczkowska, że mały człowiek w tym czasie „ściąga z łożyska wszystko, co dla niego najlepsze”. Do czasu, aż łożysko samoistnie nie odpadnie, rodzice wkładają je do miski lub pojemnika, które znajduje się obok dziecka.

Wielu specjalistów jest bardzo sceptycznych w kwestii tego tematu. Naukowcy uważają, że łożysko pełni funkcje jedynie w życiu płodowym, a po narodzinach jest zbędne, co więcej, może doprowadzić do poważnych infekcji. W łożysku zawarte też są tromboplastyny, odpowiedzialne za krzepnięcie krwi. Jeżeli przedostałyby się one do ciała dziecka, mogłyby doprowadzić do zatrzymania układu krążenia, zakrzepicy i zgonu. Według badań, zostawienie połączenia między dzieckiem, a łożyskiem ma sens, jeżeli trwa maksymalnie do 3 minut.

Mimo to wiele znanych ludzi zachęca do tego, aby zdecydować się na taki rodzaj porodu. Wśród tych osób pojawiła się ostatnio Justyna Steczkowska, która historię przyjścia na świat swojej córki, opisała w sieci.

Justyna Steczkowska o swoim „porodzie lotosowym”. „Pępowina z czasem wysycha i wygląda jak księżycowy patyk”

„Dwoje naszych synów urodziłam w szpitalu w dobrych warunkach, w pełnym szacunku ze strony personelu do tego co się działo, ale był to szpital prywatny. Niemniej jednak żałuję, że kiedy byłam młodą mamą nie miałam tej wiedzy i świadomości jaką zdobyłam zostając mamą po raz trzeci” – pisze Steczkowska.

„Helenka urodziła się w naszym domu w towarzystwie pielęgniarki i douli. To był »poród lotosowy«, w którym właśnie najważniejszą rzeczą jest to, że nie odcinamy pępowiny od razu. Pozwalamy temu małemu człowiekowi ściągnąć z łoźyska wszystko co dla niego najlepsze. Pępowina z czasem wysycha i wygląda jak księżycowy patyk. Dziecko samo decyduje kiedy żegna się z łożyskiem, które od początku istnienia jest jego częścią. Nie ma krwi, stresu, bólu i płaczu. Helenka zrobiła to po pięciu dniach. Po prostu wydarzyło się to na jej własnych zasadach dając jej siłę, zdrowie i samoświadomość. Z czasem okazało się, że było to najlepsze co mogłam zrobić dla swojej córki” – przyznała piosenkarka.

Steczkowska pisze, że jej córka ma już 11 lat i „tylko raz w życiu musiała wziąć antybiotyk”, ponieważ byli wtedy w obcym kraju i jako mama, bała się ryzykować.

„W porównaniu z dwoma synami, którzy przeszli w dzieciństwie większość chorob, Helena ma o wiele silniejszy układ odpornościowy. Obiecałam sobie, że będę to opowiadać każdej napotkanej kobiecie w ciąży, która znajdzie czas, aby mnie wysłuchać po to, żeby miała świadomość i możliwość wyboru. I chociaż bywało z tym różnie, bo niektóre kobiety słuchały mnie zaciekawione, a niektóre patrzyły na nie jak na kosmitkę czułam, że pomimo wszytko przekazywanie tej wiedzy jest ważne” – podkreśliła artystka.

Czytaj też:
Po latach wrócił do TVP i dostał nowy program. Jak Polacy przyjęli show?
Czytaj też:
QUIZ z pierwszych sezonów serialu „Przyjaciele”. To pamiętają tylko NAJWIĘKSI fani!

Galeria:
Justyna Steczkowska w sieci. Takimi zdjęciami dzieli się z fanami
Źródło: WPROST.pl