Artur Baranowski stał się w ostatnich dniach wielkim bohaterem mediów. Artykuły na temat jego sukcesu w „Jeden z dziesięciu” i pechowego dnia, w którym nie mógł pojawić się w finale formatu TVP, śledzą nie tylko fani programu, ale także samego ekonomisty, który – czy tego chce czy nie – z anonimowego człowieka, stał się prawdziwą gwiazdą. 28-latka okrzyknięto rekordzistą „Jeden z dziesięciu” i wiele osób uważa, że wydarzenie takie jak zepsuty samochód, nie powinno powstrzymywać Telewizji Polskiej przed tym, aby nie dopuścić go do finału.
Stała się to na tyle poważna kwestia w polskim internecie, że produkcja formatu prowadzonego przez Tadeusza Sznuka zmuszona była wydać oświadczenie, w którym jednoznacznie stwierdziła, że w 30-letniej historii programu tego typu sytuacje zdarzały się wielokrotnie. Jasne stało się, że w takich momentach nikt po nikogo nie wysyłał helikoptera – co niektórzy sugerowali. To nie przekonało jednak widzów i internautów, którzy wciąż apelują w mediach społecznościowych show o to, by dać szansę Barańskiemu.
Dominik Rauer. To on jest rekordzistą wszech czasów w „Jeden z dziesięciu”?
Tymczasem w sieci pojawiają się także komentarze widzów, którzy zwracają uwagę, że jedyny tytuł „rekordzisty” powinien należeć do Dominika Rauera, ekonomisty i lekarza, którego motto życiowe to: „Zacisnąć zęby i robić swoje”. Mężczyzna w maju 2018 roku (106. finał show) po raz trzeci wygrał Wielki Finał „Jednego z dziesięciu”. Łącznie zdobył on 906 punktów i pobił inny „rekord” wszech czasów, którzy też należał do niego – w finale 76. edycji uzyskał 834 punkty. Otrzymał zatem dwa czeki w wysokości 40 tys. złotych i 10 tys. złotych za największą liczbę punktów.
Jego popisowy występ obejrzeć można na YouTube:
Kim jest Artur Barański?
Przypomnijmy, odcinek, w którym Artur Baranowski wygrał 5 tysięcy złotych, za to, że odpowiedział bezbłędnie na 40 pytań, został wyemitowany 23 listopada. Wideo z programu ukazujące tę scenę stało się viralem, a internauci tworzą całą masę memów z Baranowskim w roli głównej. W wielkim finale 28-letni ekonomista mógł zawalczyć już o wyższą sumę, bo o 40 tysięcy złotych. Niestety tuż przed odcinkiem, w którym miał na to szansę, w mediach pojawiła się informacja, że mężczyzna nie dotarł na nagrania, co następnie potwierdziło TVP.
Wiadomo, że Artur Baranowski jechał do studia programu „Jeden z dziesięciu” ze Śliwnik, czyli wsi w województwie wielkopolskim. – Jestem ekonomistą, interesuję się grami logicznymi i jazdą na rowerze – zdradził, przedstawiając się w pierwszym odcinku, w którym się pojawił.
Ojciec Artura Baranowskiego w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” mówił, że jego syn od najmłodszych lat był niezwykle zdolny. – Nigdy nie pociągała go praca na roli, od dziecka wolał książki. W szkole świetnie dawał sobie radę bez żadnych korepetycji, później dostał się na studia z gospodarki przestrzennej na Politechnice Łódzkiej. Zawsze był bardzo zdolny. Jak czegoś nie potrafiłem rozwiązać w krzyżówce, to go wołałem i miałem pewność, że odpowie prawidłowo – zdradził Piotr Baranowski.
Czytaj też:
TVP mogło wysłać po Artura Baranowskiego helikopter? Sprzeciw byłego zwycięzcy „Jeden z dziesięciu”Czytaj też:
Ojciec Artura Baranowskiego odpowiada na zarzuty o ściemie z autem. Będzie rekompensata z TVP?