Stephen King, autor „Lśnienia” i „Carrie”, przyznał, że niewiele filmów potrafi go przerazić, bo jest na nie „zahartowany”. Jednemu się to udało.
Stephena Kinga przerwał projekcję
W dokumencie „Chain Reactions” pisarz wyznał, że „naprawdę wyprowadził go z równowagi” The Blair Witch Project” z 1999 roku. King oglądał kultowy obraz ze swoim synem, gdy dochodził do siebie w szpitalu po wypadku samochodowym. – „Byłem na początku rekonwalescencji i bardzo cierpiałem. Brałem mnóstwo leków na ból. Przyszedł mój syn i pamiętam, że miał przenośny monitor, podłączyliśmy go i zaczęliśmy oglądać ten film” – wspominał.
W pewnym momencie nie wytrzymał. „Im dłużej oglądaliśmy, tym częściej dzieciaki wchodziły do lasu i zaczynały widzieć talizmany wiszące na drzewach i tak dalej. Doszedłem do momentu, w którym powiedziałem: »Joe, wyłącz to. Już nie mogę«. A to się rzadko zdarza” – dodał.
Blair Witch i „zimne palce” horroru
King przyznał, że choć jest „w pewnym sensie zahartowany”, to niektóre produkcje potrafią go pokonać. „Od czasu do czasu któryś z nich potrafi uderzyć, a ten naprawdę mnie zaatakował” – mówił o „The Blair Witch Project”.
Autor porównał ten film do „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” Tobe’a Hoopera z 1974 roku, która również wywarła na nim ogromne wrażenie. Obejrzał ją dopiero w 1982 roku, samotnie w kinie w Kolorado. „Byłem młodym ojcem i pisałem na potęgę, żeby uprzedzić windykatorów. Wtedy film naprawdę zaczyna na ciebie działać, wbija ci się w skórę swoimi zimnymi paluszkami” – wspominał. King podkreślił, że „Teksańska masakra…” zrobiła na nim wrażenie realizmem. „Mam na myśli sceny na cmentarzu. To nie statyści. To wcale nie hollywoodzcy bohaterowie. Wyglądają, jakby przyjechali z najbliższego miasteczka w Teksasie” – mówił.
Dokument „Chain Reactions” w reżyserii Alexandre’a O. Philippe’a bada wpływ „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” na kino grozy. W produkcji pojawiają się rozmowy z Kingiem, Pattonem Oswaltem, Takashim Miike, Alexandrą Heller-Nicholas i Karyn Kusamą. Premiera odbędzie się 19 września w Nowym Jorku i Los Angeles, a od 26 września obraz trafi do kin w całych Stanach. Czy i kiedy trafi do Polski na razie nie wiemy.
„The Blair Witch Project” – horror, który zmienił zasady gry
Ten film kosztował grosze, a zarobił fortunę i na zawsze odmienił kino grozy. „The Blair Witch Project” z 1999 roku to nie tylko jeden z najbardziej dochodowych horrorów wszech czasów, ale i popkulturowe zjawisko, które wprowadziło do mainstreamu styl found footage. To właśnie on sprawił, że widzowie uwierzyli w fikcję bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Fabuła przypomina amatorski dokument. Troje studentów wybiera się do lasu Black Hills w Maryland, by zbadać legendę o wiedźmie z Blair. Zamiast efektów specjalnych dostajemy drżącą kamerę, półmrok i atmosferę narastającego lęku. Właśnie to sprawiło, że widzowie czuli się, jakby oglądali prawdziwe nagranie, a nie film fabularny.
Za filmem stali dwaj młodzi reżyserzy – Daniel Myrick i Eduardo Sánchez. Postawili na prostotę, autentyzm i improwizację. W rolach głównych wystąpili Heather Donahue, Michael C. Williams i Joshua Leonard, którzy grali pod własnymi imionami, by jeszcze bardziej zmylić publiczność. Budżet? Zaledwie ok. 60 tys. dolarów. Zyski? Prawie 250 milionów!
„Blair Witch Project” dał początek modzie na horrory reklamowane jako „oparte na faktach”. Jego wpływ widać w takich hitach jak „Paranormal Activity” czy „REC”. Do tego dochodzi kampania marketingowa – mistyfikacje w internecie, fałszywe raporty policyjne, strony udające prawdziwe archiwa. To była rewolucja w promocji filmów i wzór dla kolejnych kampanii wiralowych. Choć późniejsze sequele i spin-offy nie powtórzyły sukcesu, oryginał do dziś pozostaje kultowym fenomenem. Widzowie tworzyli własne teorie spiskowe, wierząc, że film jest autentycznym zapisem zaginięcia. Horror zyskał status legendy i wciąż inspiruje twórców kina, gier i literatury.
Czytaj też:
Stephen King ujawnia listę swoich 10 ulubionych filmówCzytaj też:
Glen Powell w nowej ekranizacji książki Stephena Kinga. Trochę jak „Squid Game”