Wiktor Krajewski: Inaczej patrzysz teraz na kobiety, które noszą szpilki?
Marcin Łopucki: Już wiem, z czym to się je albo na czym się chodzi (śmiech). Ja sam teraz „popylam” w szpilkach lepiej niż niejedna kobieta. Ale to chyba zasługa sportu, który uprawiam od lat oraz koordynacji ruchowej. Dzięki latom ćwiczeń miałem łatwość w nauczeniu się chodzenia na obcasach. Starałem się pracować tylko nad tym, żeby złagodzić górę ciała, bo byłem lekko usztywniony.
Jaka myśl pojawiła się w twojej głowie, gdy zakończyłeś pierwszy występ w „Drag me out”?
Że muszę iść szybko do toalety (śmiech). Nikt nie uprzedził mnie, że będąc w kostiumie drag, nie będę mieć możliwości skorzystania z toalety. A ten zabudowany strój i gorset trzeba byłoby zdjąć, a trwałoby to w nieskończoność. I tak męczyłem się z dziesięć godzin. Kolejnym odczuciem była euforia, że publiczność i jury zareagowali w tak pozytywny sposób.
Moim założeniem było, że nie przychodzę do programu, aby wygrać, tylko jak najlepiej zaprezentować się na scenie i sprawić, żeby inni bawili się najlepiej, jak tylko mogą się bawić. To dla mnie duża nauka, na ile jestem w stanie stworzyć postać, która jest całkowicie różna ode mnie. I chyba się udało.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.