Marianna Janczarska jest córką znanej aktorki Ewy Błaszczyk oraz zmarłego w 2000 roku pisarza Jacka Janczarskiego. 29-latka wspomnieniami o ojcu oraz dzieciństwie postanowiła podzielić się w książce „Jacek Janczarski. I tak dalej, i tak dalej…”.
Jedna z córek Ewy Błaszczyk i Jacka Janczarskiego wydała książkę
Marianna Janczarka miała zaledwie sześć lat, kiedy jej ojciec pisarz Jacek Janczarski zmarł. W tym samym roku jej siostra bliźniaczka Aleksandra straciła przytomność na skutek zakrztuszenia się tabletką i od tamtej pory pozostaje w śpiączce. 29-latka teraz zdecydowała się o dzieciństwie, a przede wszystkim wspomnieniami o sławnym ojcu.
Jednym z wątków publikacji było wychodzenie z domu Błaszczyk i Janczarskiego. W 1997 roku para na łamach „Ekspresu Wieczornego” opowiedziała, jakie metody wychowawcze stosują. – Ola jest niecierpliwa i zacięta. Zupełnie jak ja. W Mani widzę najgorsze cechy Ewy. (Tu przerywa i spogląda na żonę, która zaczyna się śmiać. Może więc mówić dalej bez obaw). Jest uparta. Przekonana o swojej racji wbrew wszelkiej logice – powiedział wówczas pisarz.
Natomiast znana aktorka przyznała, że ze swoimi dziećmi są bardzo szczerzy. – Dziewczynki nigdy nie mają pretensji do nas, że wychodzimy. I dlatego ich nie oszukujemy. Mówimy, że idziemy do pracy, na przyjęcie, do kina. Tłumaczymy też, dlaczego nie mogą iść z nami i kiedy przyjdzie na to czas. Być może nie wszystko rozumieją, ale widzimy, że to działa. Są spokojne, gdy przestępujemy próg domu – zdradziła.
Córka Ewy Błaszczyk i Jacka Janczarskiego wydała książkę. Jak traktowali ją rodzice?
Właśnie do tego fragmentu rozmowy w swojej książce „Jacek Janczarski. I tak dalej, i tak dalej…” odniosła się Marianna Janczarska. Z tym brakiem pretensji o wychodzenie ja zapamiętałam to nieco inaczej. Ale cała reszta się zgadza – taki był właśnie stosunek naszych rodziców do nas – stwierdziła.
Córka pisarza wróciła też do pewnej sytuacji z dzieciństwa, kiedy obie z siostrą nie miały zbyt dużego apetytu. Wówczas ich rodzice postanowili postawić sprawę na ostrzu noża. „Otóż rodzice przekazali nam, że jeżeli sprawa z jedzeniem w dalszym ciągu będzie tak wyglądać, nie pozostawimy im wyboru innego niż wezwanie odpowiedniej osoby, która zajmie się przywróceniem ładu i porządku w tej dość istotnej życiowej kwestii. Tą osobą miał być niejaki dr Rębacz, którego samo nazwisko (wtedy myślałyśmy, że to imię) sprawiało, że drżałyśmy” – możemy przeczytać.
Wspomniała też o metodach, których miał używać wspomniany lekarz. „Zwłaszcza kiedy usłyszałyśmy, jakich metod używa dr Rębacz, aby małe dzieci zachęcić do jedzenia. Ponoć był on zwolennikiem takich rozwiązań, jak żywienie pozajelitowe czy żywienie dojelitowe z użyciem specjalnej rurki przechodzącej przez skórę do żołądka. Nic więc dziwnego, że postrzegałyśmy go jako postać z horroru” – przyznała w swojej publikacji.
Czytaj też:
Kevin Spacey uniewinniony. Aktor rozpłakał się, komentując wyrok sąduCzytaj też:
Ewa Minge apeluje ws. syna Sylwii Peretti. „Jak można tak ciąć na plasterki matkę w żałobie”