Wiktor Krajewski: Jest coś, co traktujesz w życiu „lekko”?
Katarzyna Warnke: Jest.
A co, jeśli mogę spytać?
Show-biznes. Siebie i swój w nim wizerunek.
A teatr?
Sztuki, filmu i teatru już nie traktuję w ten lekki sposób. Nigdy nie grałam w tasiemcu, a zdarzały się momenty, że nie miałam bardzo – ale to bardzo! – kasy. Jadłam wyłącznie kaszę gryczaną i pomidorka kroiłam, o tak, na pół. Jedną połówkę zjadałam, a drugą zostawiałam na później. Normalne byłoby, że skoro nie mam pieniędzy, staram się o cokolwiek.
A ty?
A ja nie. Sprawa aktorstwa jest dla mnie zasadnicza.
Nawet jak grasz u Patryka Vegi?
Nawet. Wiesz, dlaczego? Bo panuję nad jakością tego, co robię. W ostatnim filmie, czyli w „Pętli” straciłam panowanie. I dlatego nie pracujemy już razem.
Ale tobie chyba nigdy się nie podoba to, co dostarczasz na ekran?
Właśnie, że mi się prawie zawsze podoba. Byłam zadowolona i z „Kobiet mafii”, i z „Botoksu”.
Spotkałaś się z krytyką ze strony środowiska lekarskiego za „Botoks”?
Nigdy. Wręcz przeciwnie. Była taka pani, emerytowana ordynatorka, wypatrzyła mnie kiedyś w maleńkim sklepiku z rękawiczkami. Weszła za mną do środka i podziękowała mi za tę rolę. Wszystko, co w niej zawarłam, było dla niej autentyczne. Moja rola pokazywała trudność etyczną tego zawodu. Powiem tak, i może to będzie zaskakujące:
Vega nie robi jaj z żadnego środowiska, które pokazuje, ani z policjantów, ani gangsterów, ani lekarzy.
Sama kwestia aborcji jest dość skomplikowanym problemem. Jeśli chodzi o prawo, mam jasne poglądy: kobiety same, wyłącznie same, powinny decydować o swoim ciele i tym, co się z nim dzieje. Mam w tym temacie jasne poglądy. Vega też, ale przeciwne do moich, bo patrzy z perspektywy katolika. Zależało mi na roli w „Botoksie”, od razu mi się spodobała, ale widziałam w scenariuszu Patryka zagrożenie ideologizacją tego tematu. Pracowaliśmy razem nad tym, aby oczyścić tekst i sprawić, żeby to była historia osobista, tego konkretnego człowieka.
Aborcja jest OK?
Historia okładki „Wysokich Obcasów” z takim właśnie hasłem jasno pokazała, że czujemy, że to szalone uproszczenie. Nawet dziennikarze „Wyborczej” oficjalnie się od niej dystansowali. Kwestie dotyczące życia i śmierci to największe tematy ludzkości. I mamy obowiązek się nimi zajmować na poziomie filozoficznym, etycznym, czy nawet mistycznym, niuansując te problemy, pogłębiając spojrzenie, poszerzając horyzonty. Sprowadzając wszystko do „jest OK” i „nie jest OK” stajemy się prymitywni. Jednak nie powinniśmy mieszać tego dyskursu z prawem. Natomiast posiadanie dziecka jest ludzkim przekroczeniem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.